Skradałam się cichutko w krzakach czyhając na zwierzynę. Niczego nie świadoma ofiara, samica jelenia skubała trawę, co jakiś czas przemieszczając się o parę metrów. Miałam przy sobie łuk i strzały. W pewnym momencie nadepnęłam na patyczek, który złamał się i spłoszył sarnę. Nie uciekła daleko. Zakradłam się za brzozę, a potem skoczyłam w krzaki. Chwilę się zaczajałam, aż w końcu napięłam cięciwę z cichym dźwiękiem otarcia i strzeliłam. Zwierzę uniosło łeb przez usłyszenie dźwięku. Strzała okazała się jednak celna. Prawdopodobnie przebiła płuca i serce. Zszokowane zwierzę zachwiało się krótko i upadło martwe. Zdobycz okazała się na szczęście lekka. Polowałam dla rannego obecnie Saurona, który nie mógł chodzić. Na szczęście jest już lepiej i basior zdrowieje. Dobrze, że sarna okazała się być możliwa do uniesienia! Poszłam do jaskini Saurona. Aberata całowała się z nim. Wystawiłam język z obrzydzenia i rzuciłam zwierzynę na ziemię. Aby ułatwić jedzenie Sauronowi rozcięłam je pazurem i powiedziałam:
-Proszę, Rat. Jeśli mogę jeszcze jakoś pomóc, to mów-Uśmiechnęłam się.
<Rat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!