Otworzyłam mosiężną skrzynię. Trzymałam w niej wszystkie pamiątki,
szpargały, jakieś małe drobiazgi oraz stare pamiętniki. Zamierzałam dziś
zrobić porządki. Większość z tych rzeczy nie była mi potrzebna, a
jedynie przysparzała więcej bólu. Przed dołączeniem do Watahy
Niebieskiej Zorzy przeżywałam przeróżne, niekoniecznie miłe oraz
ekscytujące przygody. Jakieś wyblakłe zdjęcie. Zrobiłam z niego nierówną
kulkę i rzuciłam je w kąt. Stary pasek wylądował obok niepotrzebnego
papieru. Przyłożyłam niewielkie pudełeczko do ucha i potrząsnęłam nim.
Zabrzęczał jakiś metal, zapewne naboje. Przydadzą się jeszcze-
stwierdziłam w myślach. Odłożyłam je. Szperając dalej natrafiłam na
mocno podartą sukienkę... Nawet ona była świadkiem czegoś strasznego...
~~2 miesiąc rok 36 Stulecia Natury | Dziesięć lat przed dołączeniem do WNZ~~
W powietrzu unosił się metaliczny, ciężki, nieco dziwny zapach. Wszystko już dawno
zdążyło przybrać podobną woń. Po tygodniu zdążyłam do niego przywyknąć,
choć było to niezwykle trudne. Eh... Prędzej, czy później i tak
zdołałabym zaakceptować warunki, w jakich żyłam. Zamknięta w celi, jak
jakiś skazaniec. Przede mną kraty z grubego drewna oraz jakiegoś
niezidentyfikowanego, nietypowego metalu, zaś za mną skalna ściana. Prawy i lewy
koniec klatki oddzielał mnie od średniej wielkości smoka, a także Wilka
Zagłady... Nie, ich już nie można było określić mianem żadnej z rasy,
czy rodzaju zwierzęcia. Zachowywali się jak bestie. Wiecznie rządni
krwi... Cóż, nie byłam lepsza od nich. Również mordowałam, zadawałam
ból. Jednak mnie od środka zżerało poczucie winy. Pokuśtykałam do tylnej
ściany. Oparłam się o skałę i usiadłam z żałosnym jękiem. Złapałam ręką
kant koszulki i uniosłam ją lekko. Rana zdążyła się już zabliźnić i nie
powinna sprawiać kłopotów. Przynajmniej tyle dobrego. Jeszcze została
sprawa świeżego ugryzienia w okolicach kostki. Co prawda miejsca, w
których pies zatopił kły już nie krwawiły, jednak nadal sprawiały
ogromny ból. Już nie tyle fizyczny, co psychiczny. Na szczęście dziś już
nie powinni wyciągać mnie z tego wąskiego pomieszczenia na arenę. Ale
za to jutro... Skrzywiłam się na samą myśl o kolejnych ciosach ze strony
tych, których niegdyś rodzice nakazywali mi nazywać braćmi. Głupcy do
końca byli przekonani, że miłe słówka oraz uległość coś zdziałają.
Zginęli jako pierwsi z klanu. Zostawili mnie samą, zdaną na łaskę oraz
niełaskę losu, a także tych tyranów. Do elfów zawsze czułam jakąś
niechęć, instynktownie próbowałam unikać przebywania z nimi. Zaś Yuve
oraz Tante wprost kochali przedstawicieli tamtej rasy. Podkuliłam nogi
tak, że mogłam oprzeć się podbródkiem o kolana. Pozwoliło mi to poczuć
choć namiastkę ciepła. Zaczęło ono rozprzestrzeniać się po całym moim
ciele. Przyjemne, naprawdę przyjemne. Na mojej twarzy pojawiło się coś,
co nie gościło tam od ponad roku- uśmiech. Może nieznaczny, ale jednak.
Zamknęłam oczy, pogrążając się w nieprzeniknionej ciemności. Tylko mrok
przynosił ukojenie, pomagał zapomnieć o wszystkim. ŁUP! Coś uderzyło o
kraty. Przestraszona zerwałam się na równe nogi, ledwo mogąc utrzymać
równowagę. ŁUP! Drow upadł na podłogę, pod wpływem silnego ciosu jego
współplemieńca. Zwierzęta zaczęły wydawać z siebie głośne dźwięki, jakby
zagrzewały mężczyzn do walki. Ten o włosach białych jak świeży śnieg
podciął nogę temu o kruczoczarnej czuprynie. Ciemnowłosy wylądował na
twardym podłożu, zaczął wyklinać, wzywać swych nic nieznaczących bożków.
Białowłosy zdążył już podnieść się i doskoczyć do tego, który nadal
"wylegiwał się". Stojący sięgnął do pasa, dobył potężnego noża,
dokładniej saksy. Błysnęła posrebrzana klinka. Rozległ się głośny
trzask, kiedy leżący sparował atak, używając broni nieco krótszej i
lżejszej od tej, którą posługiwał się przeciwnik. Mężczyźni dosłownie
rzucili się na siebie. Dopingi ze strony chowańców działały na nich, jak
zastrzyki adrenaliny. Ja pierwszy raz widziałam, żeby ci, którzy
organizowali walki, sami walczyli i to ze sobą. Czułam strach, czyste
przerażenie, ale też... satysfakcję. Niczym nieuzasadnioną satysfakcję.
Postawiłam kilka niezdarnych kroków w przód, rany nadal utrudniały mi
normalne chodzenie. Chciałam widzieć wszystko, bez wyjątku. Biały zadał
mocne pchnięcie nożem. Najprawdopodobniej przebił skórzaną zbroję
czarnego, z boku tamtego drugiego trysnęła krew. Raniony wrzasnął
wściekle, a zaraz potem rozpoczął kontratak. Jego ruchy były chaotyczne.
Ciął na oślep, by tylko zadać jak najwięcej ran, by przebić się przez
barierę zbroi. Role się odwróciły- pomyślałam- Teraz myśliwy stał się
ofiarą. Cóż, znów pomyłka z mojej strony. Nagle ten o kruczoczarnych
włosach znieruchomiał, wydał z siebie gardłowy jęk. Padł na kolana.
- Patrz mi w oczy, nędzny pomiocie.- odezwał się białowłosy
Złapał ranionego za gardło i podniósł go. Jego ofiara łapczywie
próbowała złapać oddech, na próżno. Palce drow'a zaciskały się coraz to
mocniej, skutecznie uniemożliwiając oddychanie. Nie wiem, czy zemdlał,
czy zmarł. Jednak drow rzucił pobratymcem o jedną z klatek. Potężny ogar
od razu zaczął wystawiać pysk, obnażać przerażająco jasne kły, byleby
tylko dobrać się do leżącego mężczyzny. Już chciałam wycofać się do
swego zakamarka w celi. Powstrzymał mnie.
- Zmiennokształtna, wilczyco.- rzekł delikatnym tonem
Znieruchomiałam. Strach znów powrócił. Jeśli odważył się do mnie
odezwać, to na pewno czegoś chciał. Wlepiłam w niego lodowate
spojrzenie. Podszedł, włożył rękę między kraty.
- Podejdź, nie bój się.
Podejść? Czy on był aż tak głupi, a może oszalał? Wyciągnęłam do niego
rękę, jednak szybko ją cofnęłam. On pokręcił głową z rozbawieniem, a
nawet zaśmiał się cicho. Śmieszyło go to? Ale dlaczego, czyżby nie
wiedział o tym, co przeżywałam? O tym, że jego gatunek zadał mi i innym
wiele bólu? Przecież on i jemu podobni zmuszali NAS do walk na śmierć i
życie. Zabrał rękę i zaczął robić coś przy drzwiczkach. Ciche "klik" i
niewielkie wrota otworzyły się. Schylił się i wszedł do środka. Dopiero
teraz mogłam zobaczyć jaki był, jak wyglądał. Wysoki, na pewno mierzył
ponad dwa metry, o sportowej budowie ciała. Prosty nos, pełne usta i
wspaniałe oczy, o intensywnie zielonych tęczówkach. Nie ruszałam się,
nie mogłam. Nadal bałam się, strach dosłownie mnie sparaliżował.
Mężczyzna po prostu wziął mnie na ręce i wyniósł z tego... tego
więzienia. Pewniej poczułam się w chwili minięcia areny. Cały czas
szeptał słowa w swym ojczystym języku, czasem coś nucił.
~~3 miesiąc rok 36 Stulecia Natury | Dziesięć lat przed dołączeniem do WNZ~~
Można rzec, że odrodziłam się. Upłynął miesiąc. Przez ten czas musiałam
przywyknąć do tego, czego wcześniej mnie pozbawiono- wolnego życia.
Re-Nutr (Bo tak miał na imię mój wybawiciel) dbał o mnie, jak o
największy skarb. Usiadłam na pufie przed ozdobną toaletką. Sięgnęłam po
szczotkę i zaczęłam rozczesywać długie włosy. Pierwszego dnia po
przybyciu do posiadłości były wręcz matowe, teraz prawie że świeciły
własnym światłem. Również zmieniłam się na całym ciele- przytyłam, a
blizny stały się prawie niedostrzegalne gołym okiem. Poprawił się mój
stan psychiczny, choć poprawa mogła być jedynie chwilowa. Nocami nadal
wracały wspomnienia o walkach, o istotach, którym wtedy odbierałam
życie. Odłożyłam pozłacany przedmiot na jego miejsce, wstałam. Akurat
rozległ się dźwięk pukania. Rzuciłam krótkie "Proszę". Do pokoju weszła
niska, krępa elfka. Ukłoniła się.
- Pan wzywa.- oznajmiła
Skinęłam głową z uśmiechem. Z Ursą często ucinałam sobie pogawędki, ale
jeśli chodziło o sprawy służbowe, to nigdy nie pozwalała sobie na
mówienie mi po imieniu, a także Nutrowi. Swoją drogą, czego by on mógł
ode mnie chcieć? Zwykle na rozmowy zapraszał mnie równo w południe, a
nie po zmroku. Wtedy przesiadywał w biurze, nad górą papierów. Staruszka
wręcz pobiegła do kuchni, by przygotować jakieś przekąski, czy też
napoje. Ja za to nie spieszyłam się, zbytni pośpiech mógł jedynie
zaszkodzić. Wyszłam na korytarz, kierując się do gabinetu drow'a.
Zatrzymałam się przed masywnymi drzwiami z dębowego drewna. Zastukałam w
nie lekko. Odpowiedział temu gestowi pomruk, czyli ciche "wejść".
Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam wrota. Weszłam do pomieszczenia. Panował
tam półmrok, wnętrze oświetlane było jedynie przez kilkanaście świec.
- Usiądź.
Zrobiłam tak, jak nakazał. Poprawiłam bluzkę i zajęłam swoje miejsce na
wygodnym fotelu. Niemalże zatopiłam się w materiale, którym był on
pokryty. Mężczyzna usiadł na podłokietniku. Postąpił tak pierwszy raz.
Powinno to włączyć "czerwone światełko" w moim umyśle, lecz za bardzo
ufałam temu osobnikowi.
- Stałaś się piękniejsza, niż przy naszym pierwszym spotkaniu.- wyszeptał mi do ucha
- Dziękuję za komplement.- odpowiedziałam nieśmiało
- Wiesz... Chyba nadszedł czas, byś spłaciła swój dług... W końcu to ja ocaliłem ci życie...
Z każdym słowem, które płynęło z jego ust, przybliżał się do mnie.
Czułam wyraźnie jego oddech. Cuchnął mieszanką różnych napoi z
alkoholem. Odsunęłam się od niego na tyle, na ile pozwalał mi fotel oraz
sam elf. Dało mi to kilka sekund swobody, jednak tyle czasu nie
starczyło na nic. Spróbowałam wstać i o dziwo "pan" ustąpił. Również
podniósł się. Na jego twarzy wykwitł lubieżny uśmiech. Nic nie mówił, po
prostu działał. W jednej chwili stałam, a zaraz potem gruchnęłam
plecami, głową o podłogę. Szczęście, że była ona wyłożona miękkim
dywanem. Re-Nutr przyszpilił mnie własnym ciałem. Patrzyłam na niego
przerażona, niezdolna do uwolnienia się. Co z tego, że wrzeszczałam,
kopałam. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Bezczelnie zaczął
zdzierać ze mnie ubrania, drugą ręką trzymając moją szyję w żelaznym
uścisku. Nie dusił mnie, choć jeśli zechciałabym zaatakować- z pewnością
zakończyłby mój marny żywot. Próbowałam przemienić się w wilka, z
całych sił chciałam użyć zmiennokształtności... Na próżno. To przez ten
cholerny naszyjnik-przemknęła mi myśl. Drow podarował mi go zaledwie
dzień wcześniej. Założyłam go dziś, ponieważ pasował mi do stroju. Teraz
sukienka była dosłownie w strzępach. Wierzgnęłam nogami kolejny raz, w
akcie desperackiej obrony swej cielesności. Dostałam przez to siarczysty
cios prosto w twarz. Wrzasnęłam, wykrzyczałam "Pomocy". Zacisnął
mocniej dłoń na moim gardle.
- Albo będziesz cicho, albo będziesz martwa.- wysyczał- Mi to bez różnicy.
Zamilkłam. Może powinnam wtedy dalej wydzierać się, mimo wiszącej nade
mną chmurki śmierci. Cichy brzdęk, głuche uderzenie... Spojrzałam w
prawo. Skórzany pasek leżał na podłodze. Otworzyłam szerzej oczy,
zaczęłam kopać coraz to mocniej, nadal bezskutecznie. Wydałam z siebie
głośny jęk przepełniony bólem. Owo uczucie przeszyło całe moje ciało.
Czyli to tak...- rzekłam w myślach- Wykorzystana przez osobę, której
ufałam... Oprawca miał błogi wyraz twarzy. Jemu sprawiało to
przyjemność... A ja wiłam się z bólu. Nie wiem ile to trwało. Godziny,
minuty... A może nawet sekundy, czy ich ułamki. Uścisk zelżał, co
wykorzystałam. Wolną ręką sięgnęłam i zerwałam naszyjnik, jakimś cudem
wyrwałam się spod tego szaleńca. Na czworakach zaczęłam pełznąć do
drzwi. Jednak nie chciał dać za wygraną. Położył dłoń na kostce i
pociągnął mnie do tyłu. Upadłam, lądując ręką w czymś mokrym i lepkim.
We własnej krwi.
- Jeszcze nie skończyłem.- odezwał się błogim tonem
- N... Nie... Mylisz się.- odpowiedziałam- Skończyłeś...
Zebrałam w sobie resztki sił, które we mnie pozostały. Zignorowałam ból,
strach... Kopnęłam mężczyznę, trafiając butem prosto w jego twarz.
Syknął, łapiąc się na nos. Wykorzystałam chwilę dezorientacji elfa i
przybrałam wilczą postać.
- Ty suko, jeszcze tego pożałujesz!
Stanęłam w pozycji bojowej, a jednocześnie obronnej- tej, której uczono
podczas szkolenia do walk. Łeb trzymałam nisko, prawie dotykałam pyskiem
podłoża. Wyszczerzyłam kły, zjeżyłam futro na grzbiecie. Ogon miałam
uniesiony, jakbym mówiła "Role się odwróciły". Znów poczułam się tak,
jakbym znalazła się na arenie. "Walcz, zabijaj" ciągle huczało mi w
głowie. Krew płynęła szybciej, serce waliło jak młot kowalski. W jednej
chwili stałam i nie wiedziałam, co mam zrobić. W drugiej skoczyłam z
zamiarem zakończenia nędznej egzystencji tego potwora. W ostatnim
momencie zdołał kopnąć mnie w bok. Upadłam na zad, szybko podnosząc się.
Kontynuowałam atak. Nie wiem, co wtedy mną kierowało. Pewnie adrenalina
zadziałała. Po kilku nieudanych próbach nareszcie udało mi się.
Zatopiłam kły w miękkiej tkance, w szyi. Szczęście widać mi sprzyjało,
ponieważ trafiłam idealnie w tętnicę. Prysnęła ciemnoczerwona, wręcz
czarna posoka. Poczułam ten metaliczny zapach, cierpki smak i
otrząsnęłam się z szału. Odskoczyłam od martwego drow'a. Potem wszystko
działo się jeszcze szybciej- przemiana w ludzką kobietę, ucieczka z
posiadłości i zaszycie się w niewielkiej wiosce.
~~9 miesiąc rok 46 Stulecia Natury | Czasy współczesne | Jaskinia na terenie WNZ~~
Ta szmatka znów przypomniała mi o tym, jak tragicznie straciłam kobiecy
skarb, jak zabiłam po raz kolejny, jak straciłam zaufanie do wszystkich
żywych istot. Mimo to złożyłam ją i odłożyłam na jej miejsce. Dlaczego?
Po prostu potrzebowałam czegoś, dzięki czemu nie zapomniałabym o przeszłości. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Szybko otarłam
ją. Rozległ się odgłos ciężkich kroków. Popatrzyłam na wejście. Stał tam
wysoki mężczyzna, jakże przystojny. Na ramieniu dźwigał dorodną sarnę.
Rzucił zdobycz pod ścianę i podszedł do mnie. Objął mnie i ucałował.
- Nie płacz.- wyszeptał- Jesteś bezpieczna
Wtuliłam się w Saurona. Wdychałam jego przyjemny zapach, cieszyłam się
ciepłem od niego emanującym. Tylko jemu ufałam, tylko z nim czułam się
szczęśliwa i bezpieczna.
<A więc w końcu ujawniłam skrawek historii Prusu.>
Ilość słów: 2015
No to Tene bierze się za komentarz z wytłumaczeniami.
OdpowiedzUsuń- Krótkie streszczenie: Aberata podczas sprzątania napotyka się na sukienkę. Przez owy przedmiot wadera powraca wspomnieniami do wydarzeń sprzed 10-ciu lat. Pierwsze dotyczy przebywania w klatce. Poraniona dziewczyna załamała się psychicznie do tego stopnia, że zaczynała stawać się bestią bez serca. Uwagę jej przyciągnęły hałasy. Ujrzała walczące elfy- białowłosego oraz czarnowłosego. Ten drugi zginął od ciosu saksą. Pierwszy osobnik siłą zabrał ją z "więzienia" i zabrał do swej posiadłości. Przeskok o miesiąc. Aberata wezwana została do gabinetu elfa, który wcześniej ją uratował. Posłusznie wykonała polecenie. Mocno upity mężczyzna siłą zmusił ją do... No po prostu zgwałcił. W akcie desperacji Prusu przybrała wilczą postać i zabiła oprawcę. I tu wracamy do współczesności (Kiedy już jest w WNZ). Do "pokoju" Ab wszedł Sauron ze zdobyczą. Przytulił ją, pocałował. Przywrócił samicy zdolność do logicznego myślenia. Na końcu wspomniane zostają uczucia wadery do basiora.
- Elfy:
○ Pan czarnowłosy (http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2010/120/7/5/Drow_7_by_Mir_Nye.jpg) był właścicielem Aberaty, to on wystawiał ją do walk. Zginął z rąk Re-Nutr'a (białego).
○ Pan białowłosy, inaczej Re-Nutr (http://orig06.deviantart.net/34da/f/2010/106/6/2/drow_6_by_mir_nye.jpg) uratował Aberatę przed śmiercią w walkach, traktował ją jak swoją kobietę. Siłą zmusił do stosunku, po czym został zabity przez wściekłą waderę.
- Trudne słówka:
○ Saksa- duży nóż nadający się zarówno do walki przeciwko innej, większej broni białej, jak i idealny do rzucania.
○ Drow- właściwa nazwa elfa mrocznego/podziemnego.
No, to teraz wszystko wiecie XD
Lel xD "Ilość słów: 2015" a mamy rok 2015 XD
OdpowiedzUsuń~Sauron
Skarbie, myślisz, że ja tak bez powodu? Specjalnie tak zrobiłam (Dopisałam kilka słówek, pomagam czasem w takich rzeczach)
UsuńPomyślałam o tym samym ;D
Usuń~ Phill
W oryginale było ponad 1980. Uraza dodała kilka słów xD
OdpowiedzUsuńTene, a jak był moment z gwałtem, to Aberatę tak bolało to, że ją dusił, czy...Ekhem, czy ją dupa bolała z wiadomych przyczyn?
OdpowiedzUsuńKotuś, ją bolała... no wiesz... Bo ją nachlany elf rozdziewiczył, no ;-; A to,że dusił, to już inna bajka xd
UsuńOkej, tylko pytałam, ufff..Już się bałam, że to ja jakieś wymysły mam xD
UsuńNuu, to ja tak... hm... Niewyraźnie pokazałam co i dlaczego bolało xD
UsuńI dobrze, bo by ktoś zrobił sobie z tego opka Fapfolder (Zgadnij kto xD)
UsuńPan T.? XD
UsuńOn by se robił fapfolder z opek innej wadery (Zgadnij, kurwa, z opek której. Podpowiedź. Jej imię kolarzy się z Urazą xD). Ponieważ to ty to pisałaś - Podejrzewam pana K.
UsuńAle żeby pan K. był tak zboczony? O.O
UsuńTAK.
UsuńA tak wgl. To jak był moment tuż po gwałcie, to było "Role się odwróciły" - Pomyślałam se, że teraz Aberata zgwałci tego Elfa O.O
Usuń"Łowca stał się zwierzyną" "Role się odwróciły". Chodziło o to, że Aberata zyskała przewagę nad Drow'em i mogła przerwać to, co on zaczął.
UsuńWiem, wiem, tylko te skojarzenia xD
UsuńGdyby nie było skojarzeń, to nie byłabyś sobą XD
UsuńTaaa....xD
Usuń