24 lip 2015

Opowiadanie konkursowe Aberaty

Otworzyłam mosiężną skrzynię. Trzymałam w niej wszystkie pamiątki, szpargały, jakieś małe drobiazgi oraz stare pamiętniki. Zamierzałam dziś zrobić porządki. Większość z tych rzeczy nie była mi potrzebna, a jedynie przysparzała więcej bólu. Przed dołączeniem do Watahy Niebieskiej Zorzy przeżywałam przeróżne, niekoniecznie miłe oraz ekscytujące przygody. Jakieś wyblakłe zdjęcie. Zrobiłam z niego nierówną kulkę i rzuciłam je w kąt. Stary pasek wylądował obok niepotrzebnego papieru. Przyłożyłam niewielkie pudełeczko do ucha i potrząsnęłam nim. Zabrzęczał jakiś metal, zapewne naboje. Przydadzą się jeszcze- stwierdziłam w myślach. Odłożyłam je. Szperając dalej natrafiłam na mocno podartą sukienkę... Nawet ona była świadkiem czegoś strasznego...

~~2 miesiąc rok 36 Stulecia Natury | Dziesięć lat przed dołączeniem do WNZ~~

W powietrzu unosił się metaliczny, ciężki, nieco dziwny zapach. Wszystko już dawno zdążyło przybrać podobną woń. Po tygodniu zdążyłam do niego przywyknąć, choć było to niezwykle trudne. Eh... Prędzej, czy później i tak zdołałabym zaakceptować warunki, w jakich żyłam. Zamknięta w celi, jak jakiś skazaniec. Przede mną kraty z grubego drewna oraz jakiegoś niezidentyfikowanego, nietypowego metalu, zaś za mną skalna ściana. Prawy i lewy koniec klatki oddzielał mnie od średniej wielkości smoka, a także Wilka Zagłady... Nie, ich już nie można było określić mianem żadnej z rasy, czy rodzaju zwierzęcia. Zachowywali się jak bestie. Wiecznie rządni krwi... Cóż, nie byłam lepsza od nich. Również mordowałam, zadawałam ból. Jednak mnie od środka zżerało poczucie winy. Pokuśtykałam do tylnej ściany. Oparłam się o skałę i usiadłam z żałosnym jękiem. Złapałam ręką kant koszulki i uniosłam ją lekko. Rana zdążyła się już zabliźnić i nie powinna sprawiać kłopotów. Przynajmniej tyle dobrego. Jeszcze została sprawa świeżego ugryzienia w okolicach kostki. Co prawda miejsca, w których pies zatopił kły już nie krwawiły, jednak nadal sprawiały ogromny ból. Już nie tyle fizyczny, co psychiczny. Na szczęście dziś już nie powinni wyciągać mnie z tego wąskiego pomieszczenia na arenę. Ale za to jutro... Skrzywiłam się na samą myśl o kolejnych ciosach ze strony tych, których niegdyś rodzice nakazywali mi nazywać braćmi. Głupcy do końca byli przekonani, że miłe słówka oraz uległość coś zdziałają. Zginęli jako pierwsi z klanu. Zostawili mnie samą, zdaną na łaskę oraz niełaskę losu, a także tych tyranów. Do elfów zawsze czułam jakąś niechęć, instynktownie próbowałam unikać przebywania z nimi. Zaś Yuve oraz Tante wprost kochali przedstawicieli tamtej rasy. Podkuliłam nogi tak, że mogłam oprzeć się podbródkiem o kolana. Pozwoliło mi to poczuć choć namiastkę ciepła. Zaczęło ono rozprzestrzeniać się po całym moim ciele. Przyjemne, naprawdę przyjemne. Na mojej twarzy pojawiło się coś, co nie gościło tam od ponad roku- uśmiech. Może nieznaczny, ale jednak. Zamknęłam oczy, pogrążając się w nieprzeniknionej ciemności. Tylko mrok przynosił ukojenie, pomagał zapomnieć o wszystkim. ŁUP! Coś uderzyło o kraty. Przestraszona zerwałam się na równe nogi, ledwo mogąc utrzymać równowagę. ŁUP! Drow upadł na podłogę, pod wpływem silnego ciosu jego współplemieńca. Zwierzęta zaczęły wydawać z siebie głośne dźwięki, jakby zagrzewały mężczyzn do walki. Ten o włosach białych jak świeży śnieg podciął nogę temu o kruczoczarnej czuprynie. Ciemnowłosy wylądował na twardym podłożu, zaczął wyklinać, wzywać swych nic nieznaczących bożków. Białowłosy zdążył już podnieść się i doskoczyć do tego, który nadal "wylegiwał się". Stojący sięgnął do pasa, dobył potężnego noża, dokładniej saksy. Błysnęła posrebrzana klinka. Rozległ się głośny trzask, kiedy leżący sparował atak, używając broni nieco krótszej i lżejszej od tej, którą posługiwał się przeciwnik. Mężczyźni dosłownie rzucili się na siebie. Dopingi ze strony chowańców działały na nich, jak zastrzyki adrenaliny. Ja pierwszy raz widziałam, żeby ci, którzy organizowali walki, sami walczyli i to ze sobą. Czułam strach, czyste przerażenie, ale też... satysfakcję. Niczym nieuzasadnioną satysfakcję. Postawiłam kilka niezdarnych kroków w przód, rany nadal utrudniały mi normalne chodzenie. Chciałam widzieć wszystko, bez wyjątku. Biały zadał mocne pchnięcie nożem. Najprawdopodobniej przebił skórzaną zbroję czarnego, z boku tamtego drugiego trysnęła krew. Raniony wrzasnął wściekle, a zaraz potem rozpoczął kontratak. Jego ruchy były chaotyczne. Ciął na oślep, by tylko zadać jak najwięcej ran, by przebić się przez barierę zbroi. Role się odwróciły- pomyślałam- Teraz myśliwy stał się ofiarą. Cóż, znów pomyłka z mojej strony. Nagle ten o kruczoczarnych włosach znieruchomiał, wydał z siebie gardłowy jęk. Padł na kolana.
- Patrz mi w oczy, nędzny pomiocie.- odezwał się białowłosy
Złapał ranionego za gardło i podniósł go. Jego ofiara łapczywie próbowała złapać oddech, na próżno. Palce drow'a zaciskały się coraz to mocniej, skutecznie uniemożliwiając oddychanie. Nie wiem, czy zemdlał, czy zmarł. Jednak drow rzucił pobratymcem o jedną z klatek. Potężny ogar od razu zaczął wystawiać pysk, obnażać przerażająco jasne kły, byleby tylko dobrać się do leżącego mężczyzny. Już chciałam wycofać się do swego zakamarka w celi. Powstrzymał mnie.
- Zmiennokształtna, wilczyco.- rzekł delikatnym tonem
Znieruchomiałam. Strach znów powrócił. Jeśli odważył się do mnie odezwać, to na pewno czegoś chciał. Wlepiłam w niego lodowate spojrzenie. Podszedł, włożył rękę między kraty.
- Podejdź, nie bój się.
Podejść? Czy on był aż tak głupi, a może oszalał? Wyciągnęłam do niego rękę, jednak szybko ją cofnęłam. On pokręcił głową z rozbawieniem, a nawet zaśmiał się cicho. Śmieszyło go to? Ale dlaczego, czyżby nie wiedział o tym, co przeżywałam? O tym, że jego gatunek zadał mi i innym wiele bólu? Przecież on i jemu podobni zmuszali NAS do walk na śmierć i życie. Zabrał rękę i zaczął robić coś przy drzwiczkach. Ciche "klik" i niewielkie wrota otworzyły się. Schylił się i wszedł do środka. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jaki był, jak wyglądał. Wysoki, na pewno mierzył ponad dwa metry, o sportowej budowie ciała. Prosty nos, pełne usta i wspaniałe oczy, o intensywnie zielonych tęczówkach. Nie ruszałam się, nie mogłam. Nadal bałam się, strach dosłownie mnie sparaliżował. Mężczyzna po prostu wziął mnie na ręce i wyniósł z tego... tego więzienia. Pewniej poczułam się w chwili minięcia areny. Cały czas szeptał słowa w swym ojczystym języku, czasem coś nucił.

~~3 miesiąc rok 36 Stulecia Natury | Dziesięć lat przed dołączeniem do WNZ~~

Można rzec, że odrodziłam się. Upłynął miesiąc. Przez ten czas musiałam przywyknąć do tego, czego wcześniej mnie pozbawiono- wolnego życia. Re-Nutr (Bo tak miał na imię mój wybawiciel) dbał o mnie, jak o największy skarb. Usiadłam na pufie przed ozdobną toaletką. Sięgnęłam po szczotkę i zaczęłam rozczesywać długie włosy. Pierwszego dnia po przybyciu do posiadłości były wręcz matowe, teraz prawie że świeciły własnym światłem. Również zmieniłam się na całym ciele- przytyłam, a blizny stały się prawie niedostrzegalne gołym okiem. Poprawił się mój stan psychiczny, choć poprawa mogła być jedynie chwilowa. Nocami nadal wracały wspomnienia o walkach, o istotach, którym wtedy odbierałam życie. Odłożyłam pozłacany przedmiot na jego miejsce, wstałam. Akurat rozległ się dźwięk pukania. Rzuciłam krótkie "Proszę". Do pokoju weszła niska, krępa elfka. Ukłoniła się.
- Pan wzywa.- oznajmiła
Skinęłam głową z uśmiechem. Z Ursą często ucinałam sobie pogawędki, ale jeśli chodziło o sprawy służbowe, to nigdy nie pozwalała sobie na mówienie mi po imieniu, a także Nutrowi. Swoją drogą, czego by on mógł ode mnie chcieć? Zwykle na rozmowy zapraszał mnie równo w południe, a nie po zmroku. Wtedy przesiadywał w biurze, nad górą papierów. Staruszka wręcz pobiegła do kuchni, by przygotować jakieś przekąski, czy też napoje. Ja za to nie spieszyłam się, zbytni pośpiech mógł jedynie zaszkodzić. Wyszłam na korytarz, kierując się do gabinetu drow'a. Zatrzymałam się przed masywnymi drzwiami z dębowego drewna. Zastukałam w nie lekko. Odpowiedział temu gestowi pomruk, czyli ciche "wejść". Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam wrota. Weszłam do pomieszczenia. Panował tam półmrok, wnętrze oświetlane było jedynie przez kilkanaście świec.
 - Usiądź.
Zrobiłam tak, jak nakazał. Poprawiłam bluzkę i zajęłam swoje miejsce na wygodnym fotelu. Niemalże zatopiłam się w materiale, którym był on pokryty. Mężczyzna usiadł na podłokietniku. Postąpił tak pierwszy raz. Powinno to włączyć "czerwone światełko" w moim umyśle, lecz za bardzo ufałam temu osobnikowi.
- Stałaś się piękniejsza, niż przy naszym pierwszym spotkaniu.- wyszeptał mi do ucha
- Dziękuję za komplement.- odpowiedziałam nieśmiało
- Wiesz... Chyba nadszedł czas, byś spłaciła swój dług... W końcu to ja ocaliłem ci życie...
Z każdym słowem, które płynęło z jego ust, przybliżał się do mnie. Czułam wyraźnie jego oddech. Cuchnął mieszanką różnych napoi z alkoholem. Odsunęłam się od niego na tyle, na ile pozwalał mi fotel oraz sam elf. Dało mi to kilka sekund swobody, jednak tyle czasu nie starczyło na nic. Spróbowałam wstać i o dziwo "pan" ustąpił. Również podniósł się. Na jego twarzy wykwitł lubieżny uśmiech. Nic nie mówił, po prostu działał. W jednej chwili stałam, a zaraz potem gruchnęłam plecami, głową o podłogę. Szczęście, że była ona wyłożona miękkim dywanem. Re-Nutr przyszpilił mnie własnym ciałem. Patrzyłam na niego przerażona, niezdolna do uwolnienia się. Co z tego, że wrzeszczałam, kopałam. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Bezczelnie zaczął zdzierać ze mnie ubrania, drugą ręką trzymając moją szyję w żelaznym uścisku. Nie dusił mnie, choć jeśli zechciałabym zaatakować- z pewnością zakończyłby mój marny żywot. Próbowałam przemienić się w wilka, z całych sił chciałam użyć zmiennokształtności... Na próżno. To przez ten cholerny naszyjnik-przemknęła mi myśl. Drow podarował mi go zaledwie dzień wcześniej. Założyłam go dziś, ponieważ pasował mi do stroju. Teraz sukienka była dosłownie w strzępach. Wierzgnęłam nogami kolejny raz, w akcie desperackiej obrony swej cielesności. Dostałam przez to siarczysty cios prosto w twarz. Wrzasnęłam, wykrzyczałam "Pomocy". Zacisnął mocniej dłoń na moim gardle.
- Albo będziesz cicho, albo będziesz martwa.- wysyczał- Mi to bez różnicy.
Zamilkłam. Może powinnam wtedy dalej wydzierać się, mimo wiszącej nade mną chmurki śmierci. Cichy brzdęk, głuche uderzenie... Spojrzałam w prawo. Skórzany pasek leżał na podłodze. Otworzyłam szerzej oczy, zaczęłam kopać coraz to mocniej, nadal bezskutecznie. Wydałam z siebie głośny jęk przepełniony bólem. Owo uczucie przeszyło całe moje ciało. Czyli to tak...- rzekłam w myślach- Wykorzystana przez osobę, której ufałam... Oprawca miał błogi wyraz twarzy. Jemu sprawiało to przyjemność... A ja wiłam się z bólu. Nie wiem ile to trwało. Godziny, minuty... A może nawet sekundy, czy ich ułamki. Uścisk zelżał, co wykorzystałam. Wolną ręką sięgnęłam i zerwałam naszyjnik, jakimś cudem wyrwałam się spod tego szaleńca. Na czworakach zaczęłam pełznąć do drzwi. Jednak nie chciał dać za wygraną. Położył dłoń na kostce i pociągnął mnie do tyłu. Upadłam, lądując ręką w czymś mokrym i lepkim. We własnej krwi.
- Jeszcze nie skończyłem.- odezwał się błogim tonem
- N... Nie... Mylisz się.- odpowiedziałam- Skończyłeś...
Zebrałam w sobie resztki sił, które we mnie pozostały. Zignorowałam ból, strach... Kopnęłam mężczyznę, trafiając butem prosto w jego twarz. Syknął, łapiąc się na nos. Wykorzystałam chwilę dezorientacji elfa i przybrałam wilczą postać.
- Ty suko, jeszcze tego pożałujesz!
Stanęłam w pozycji bojowej, a jednocześnie obronnej- tej, której uczono podczas szkolenia do walk. Łeb trzymałam nisko, prawie dotykałam pyskiem podłoża. Wyszczerzyłam kły, zjeżyłam futro na grzbiecie. Ogon miałam uniesiony, jakbym mówiła "Role się odwróciły". Znów poczułam się tak, jakbym znalazła się na arenie. "Walcz, zabijaj" ciągle huczało mi w głowie. Krew płynęła szybciej, serce waliło jak młot kowalski. W jednej chwili stałam i nie wiedziałam, co mam zrobić. W drugiej skoczyłam z zamiarem zakończenia nędznej egzystencji tego potwora. W ostatnim momencie zdołał kopnąć mnie w bok. Upadłam na zad, szybko podnosząc się. Kontynuowałam atak. Nie wiem, co wtedy mną kierowało. Pewnie adrenalina zadziałała. Po kilku nieudanych próbach nareszcie udało mi się. Zatopiłam kły w miękkiej tkance, w szyi. Szczęście widać mi sprzyjało, ponieważ trafiłam idealnie w tętnicę. Prysnęła ciemnoczerwona, wręcz czarna posoka. Poczułam ten metaliczny zapach, cierpki smak i otrząsnęłam się z szału. Odskoczyłam od martwego drow'a. Potem wszystko działo się jeszcze szybciej- przemiana w ludzką kobietę, ucieczka z posiadłości i zaszycie się w niewielkiej wiosce.

~~9 miesiąc rok 46 Stulecia Natury | Czasy współczesne | Jaskinia na terenie WNZ~~

Ta szmatka znów przypomniała mi o tym, jak tragicznie straciłam kobiecy skarb, jak zabiłam po raz kolejny, jak straciłam zaufanie do wszystkich żywych istot. Mimo to złożyłam ją i odłożyłam na jej miejsce. Dlaczego? Po prostu potrzebowałam czegoś, dzięki czemu nie zapomniałabym o przeszłości. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Szybko otarłam ją. Rozległ się odgłos ciężkich kroków. Popatrzyłam na wejście. Stał tam wysoki mężczyzna, jakże przystojny. Na ramieniu dźwigał dorodną sarnę. Rzucił zdobycz pod ścianę i podszedł do mnie. Objął mnie i ucałował.
- Nie płacz.- wyszeptał- Jesteś bezpieczna
Wtuliłam się w Saurona. Wdychałam jego przyjemny zapach, cieszyłam się ciepłem od niego emanującym. Tylko jemu ufałam, tylko z nim czułam się szczęśliwa i bezpieczna.

<A więc w końcu ujawniłam skrawek historii Prusu.>

Ilość słów: 2015

19 komentarzy:

  1. No to Tene bierze się za komentarz z wytłumaczeniami.
    - Krótkie streszczenie: Aberata podczas sprzątania napotyka się na sukienkę. Przez owy przedmiot wadera powraca wspomnieniami do wydarzeń sprzed 10-ciu lat. Pierwsze dotyczy przebywania w klatce. Poraniona dziewczyna załamała się psychicznie do tego stopnia, że zaczynała stawać się bestią bez serca. Uwagę jej przyciągnęły hałasy. Ujrzała walczące elfy- białowłosego oraz czarnowłosego. Ten drugi zginął od ciosu saksą. Pierwszy osobnik siłą zabrał ją z "więzienia" i zabrał do swej posiadłości. Przeskok o miesiąc. Aberata wezwana została do gabinetu elfa, który wcześniej ją uratował. Posłusznie wykonała polecenie. Mocno upity mężczyzna siłą zmusił ją do... No po prostu zgwałcił. W akcie desperacji Prusu przybrała wilczą postać i zabiła oprawcę. I tu wracamy do współczesności (Kiedy już jest w WNZ). Do "pokoju" Ab wszedł Sauron ze zdobyczą. Przytulił ją, pocałował. Przywrócił samicy zdolność do logicznego myślenia. Na końcu wspomniane zostają uczucia wadery do basiora.
    - Elfy:
    ○ Pan czarnowłosy (http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2010/120/7/5/Drow_7_by_Mir_Nye.jpg) był właścicielem Aberaty, to on wystawiał ją do walk. Zginął z rąk Re-Nutr'a (białego).
    ○ Pan białowłosy, inaczej Re-Nutr (http://orig06.deviantart.net/34da/f/2010/106/6/2/drow_6_by_mir_nye.jpg) uratował Aberatę przed śmiercią w walkach, traktował ją jak swoją kobietę. Siłą zmusił do stosunku, po czym został zabity przez wściekłą waderę.
    - Trudne słówka:
    ○ Saksa- duży nóż nadający się zarówno do walki przeciwko innej, większej broni białej, jak i idealny do rzucania.
    ○ Drow- właściwa nazwa elfa mrocznego/podziemnego.

    No, to teraz wszystko wiecie XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Lel xD "Ilość słów: 2015" a mamy rok 2015 XD
    ~Sauron

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarbie, myślisz, że ja tak bez powodu? Specjalnie tak zrobiłam (Dopisałam kilka słówek, pomagam czasem w takich rzeczach)

      Usuń
    2. Pomyślałam o tym samym ;D
      ~ Phill

      Usuń
  3. W oryginale było ponad 1980. Uraza dodała kilka słów xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Tene, a jak był moment z gwałtem, to Aberatę tak bolało to, że ją dusił, czy...Ekhem, czy ją dupa bolała z wiadomych przyczyn?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotuś, ją bolała... no wiesz... Bo ją nachlany elf rozdziewiczył, no ;-; A to,że dusił, to już inna bajka xd

      Usuń
    2. Okej, tylko pytałam, ufff..Już się bałam, że to ja jakieś wymysły mam xD

      Usuń
    3. Nuu, to ja tak... hm... Niewyraźnie pokazałam co i dlaczego bolało xD

      Usuń
    4. I dobrze, bo by ktoś zrobił sobie z tego opka Fapfolder (Zgadnij kto xD)

      Usuń
    5. On by se robił fapfolder z opek innej wadery (Zgadnij, kurwa, z opek której. Podpowiedź. Jej imię kolarzy się z Urazą xD). Ponieważ to ty to pisałaś - Podejrzewam pana K.

      Usuń
    6. Ale żeby pan K. był tak zboczony? O.O

      Usuń
    7. A tak wgl. To jak był moment tuż po gwałcie, to było "Role się odwróciły" - Pomyślałam se, że teraz Aberata zgwałci tego Elfa O.O

      Usuń
    8. "Łowca stał się zwierzyną" "Role się odwróciły". Chodziło o to, że Aberata zyskała przewagę nad Drow'em i mogła przerwać to, co on zaczął.

      Usuń
    9. Wiem, wiem, tylko te skojarzenia xD

      Usuń
    10. Gdyby nie było skojarzeń, to nie byłabyś sobą XD

      Usuń

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!