Podniosłem się z klęczków, czemu towarzyszyło szczęknięcie. Zupełnie takie, jakby jedna z kości złamała się. W rzeczywistości tylko "wskoczyła" na swoje miejsce. "Robię się stary..."- pomyślałem. Zaśmiałem się pod nosem z własnych słów. Młodość trzymała się mnie kurczowo, a strzykanie było wynikiem zbyt małej ilości czasu poświęconej poprawie sprawności fizycznej. Może w końcu powinienem znaleźć chwilę na bieganie i inne takie? Wolnym krokiem ruszyłem w stronę pięknego zjawiska. Promień księżycowego światła oświetlał jasnym snopem kwiat, który akurat rozkwitał. Zjawiska te, po połączeniu, stworzyły wielokolorową paletę. Barwy prawie, że tańczyły, stapiały się ze sobą, by po prostu zniknąć i już nigdy nie wrócić. Schyliłem się i zerwałem delikatną roślinę, zostawiając kawałek w ziemi. Dzięki temu za kilka lat pojawi się nowy kwiat, który może zachwycić oczy kogoś innego. Poszukałem wzrokiem Idalii, trochę zaniepokoiłem się, nie widząc jej ani nie wyczuwając. Nie wiem dlaczego tak mi na niej zależało. Może powodem było to, że jako jedyna uśmiechała się w moim towarzystwie? Próbowała mnie zrozumieć? A może wszystko to naraz... Odszukawszy ją- aż sam przywołałem na twarz wcześniej wspomniany grymas. Cudownym widokiem była dziewczyna obserwująca "ósmy cud świata". Po cichu znalazłem się obok niej, a raczej za nią.
- Piękne, prawda?- wyszeptałem, przerywając ciszę
Zamyślona dama pokiwała głową.
- Tak...- odparła jakby nieobecna
- Wiesz... Skoro to pierwszy kwitnący kwiat jaki widziałaś... Możemy go wykopać i wsadzić do doniczki albo zasuszyć, może zakonserwować... Co ty na to?- zapytałem spokojnie, a jednak z nutą szczęścia w głosie
<Idalio? Krótkie pewno, ale telefon mnie nie lubi ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!