- W pewnym sensie, wiem co czujesz. - odparłem.
- W pewnym sensie? - zdziwiła się lekko.
- Moi rodzice zginęli w pożarze. Lub zostali zabici przez wrogą watahę. Nigdy się tego nie dowiem. - powiedziałem. - Nie umiałem używać skrzydeł i spadłem z klifu. Zapewne znalazł mnie Exceptio i się mną zaopiekował. - wyjaśniłem, wspominając bolesne wydarzenia. Stanąłem kawałek od wodospadu, a Luna obok mnie. Zamarznięta woda ładnie połyskiwała w promieniach słońca.
- Bardzo tu ładnie. - szepnęła po chwili wadera. Uśmiechnąłem się lekko.
- Widziałaś dopiero wodospad. Musisz zobaczyć widok z wieży strażniczej.
- To tam można ot tak sobie wchodzić?
- W sumie to musisz mieć pozwolenie od strażników. Ale ci z tej watahy są fajni. - odparłem, wskazując łapą masywną budowlę, oddaloną od nas.
< Luna? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!