Uśmiechnąłem się do wadery, jednak trochę się zmartwiłem.
- Wszystko dobrze? - zapytałem.
- Chyba tak, przecież żyję. - odparła, cicho się śmiejąc.
- Tyle dobrze. - odrzekłem. Spojrzałem na Lunę. Była ode mnie sporo mniejsza. Uśmiechnąłem się pod nosem i gwałtownie się zatrzymałem. Ciemna wilczyca zatrzymała się kawałek dalej.
- Coś się stało?
- Skądże.. - odpowiedziałem niewinnie.
- Co ty knujesz?
- Niiic.. - mruknąłem. Luna cicho westchnęła i odwróciła się ode mnie. Wykorzystałem ten moment - wziąłem rozpęd i "usadowiłem" waderę na swoich plecach.
- A teraz się mocno trzymaj! - krzyknąłem i zamachnąłem się skrzydłami. Zaczęliśmy lecieć nad centrum watahy. Była tak pięknie oświetlona! Luna obejmowała mój kark, przez co mogłem wykonać beczkę. Zdecydowałem tego jednak nie robić, gdyż dojrzałem sylwetkę Exceptia.
- Widzisz tego na dole?
- Widzę. - odparła.
- To Exceptio, mój opiekun. - poinformowałem, spoglądając kątem oka na pyszczek ciemnej wilczycy.
< Luno? Widziałam w sklepie po dwa pisiont :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!