Ach, czyli jednak mój "szósty zmysł", a raczej obłoczek o krzykliwym kolorze, zechciał mnie po raz pierwszy zawieść? Albo z Kahir'a był po prostu sezonowy kłamca, umiarkowanie dobry w swym fachu. Tak czy siak pożądanej przeze mnie informacji na pewno bym nie zdobyła, no chyba, że uciekłabym się do bardziej wyszukanych sztuczek. Ale tak w biały dzień, nie wiedząc kto jeszcze może przybyć, nie zaczęłabym na nowo zgrywać uwodzicielskiej, kuszącej femme fatale, która jedynie wykorzysta, a potem porzuci jak niepotrzebnego śmiecia. Musnęłam delikatnie ustami policzek mężczyzny, jednocześnie uwalniając jego koszulę z uścisku zaciśniętych pięści. Ten jedynie rzucił mi pytające, a jednocześnie obojętne spojrzenie. Uśmiechnęłam się niewinnie, cofając się o krok. Czy właśnie taki był jasnowłosy- chciał jedynie zaspokoić swoje pragnienia, będąc obojętnym na drugą stronę?
- A szkoda, wiesz?- mruknęłam cicho- Bo zazdrość o przedstawicielki płci pięknej jest słodka.
Haki przez chwilę zdawał się być pogrążony w świecie własnych myśli, pewnie przetrawiał moje słowa. Postanowiłam nie narzucać mu się zbytnio, a nawet (w swej dobroci) oddać tak zwaną przestrzeń osobistą, jakakolwiek miałaby ona być. Jeszcze trochę zwiększyłam odległość dzielącą nas oboje, nadal oczekując na reakcję chłopaka. Kiedy ten otworzył usta, by uwolnić potok słów- przeszkodził mu wysoki głos.
- Puk, puk!- wyśpiewała jakaś wadera- Nie przeszkadzamy?
Odwróciłam się w stronę czynnika rozpraszającego, by ujrzeć personel szkółki wraz ze wszystkimi maluchami. Owe puszyste kuleczki skorzystały z chwilowej nieuwagi dorosłych i szybko wbiegły do jaskini, przy okazji zaczepiając siebie na wzajem. Wargi same przybrały grymas uśmiechu, kiedy maleństwa skojarzyły mi się z moimi własnymi. Młody najwyżej postawionej pary w watasze wypiął się na wyższą skałkę i zaczął wykrzykiwać jakieś losowe zdania, które miały świadczyć o jego dominacji. Wychowawczyni rzuciła się, by uchronić go od upadku. Ja sama miałam pognać za nią, ale jakaś urocza waderka mi w tym przeszkodziła. Ledwo utrzymałam równowagę, zatrzymując się przed maleńką istotką.
- Proszę pani...- zaczęła niepewnie
Uklękłam przed nią, z łagodnym wyrazem twarzy. Takim samym tonem odpowiedziałam jej, a raczej pomogłam w wyrażeniu myśli.
- Możesz mi mówić Elizabeth. No i co ci chodzi po główce?
- Dlaczego pani jest ludziem...? To znaczy człowiekiem?
- Cóż... Bardzo dobre pytanie. Otóż jestem lekarzem, a lekarz musi mieć swobodę ruchów. No a jako wilk nie mogę mieszać ziół, czy też opatrywać ran, bo nie mam rąk. No i skrzydła nie ułatwiają sprawy.
Kuleczka, zapewne usatysfakcjonowana odpowiedzią, podreptała do opiekunki. Kątem oka zobaczyłam, jak Kahir wodzi wzrokiem po pomieszczeniu, zaraz potem kierując się do wyjścia. Ale żeby tak bez pożegnania? Ruszyłam za nim, przepraszając pozostałych gości. Zapewne w ostatniej chwili udało mi się złapać chłopaka za rękę, tuż nad nadgarstkiem. Zatrzymał się, stojąc do mnie tyłem. Brak humoru? Ale dlaczego...
- Kahir, co się stało? Co cię ugryzło?-zapytałam z nutą troski
<Kahir? Krótkie ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!