Nie jadłam tego zgniłego mięsa. Dikstra za to, zajadał się nim, jakby był to jego przysmak.
- Eeee... może lepiej chodźmy na polowanie? - zapytałam.
- Dlaczego? To jest dobre! - powiedział Dikstra.
- Popieram pomysł Rose - rzekł Kody patrząc z obrzydzeniem na padlinę.
- Ja też - dodała Mori.
- Niech wam będzie - westchnął Dikstra. - Chodźmy.
Poszliśmy na polowanie. W pewnym momencie ujrzeliśmy dzika, ale on nie był taki jak inne. Był trochę większy od nas, miał wielkie kły i wyraźnie chciał nas zaatakować. Wyglądało na to, że myśliwy stał się zwierzyną. Na szczęście nas było czterech, a on był tylko jeden. Rzuciliśmy się na niego, pewni wygranej. Byliśmy jednak w błędzie. On był bardzo silny. Mimo to nie poddawaliśmy się. W końcu udało nam się go pokonać. Walka była trudna, ale za to posiłek był przepyszny.
- Może teraz pójdziemy na spacer? - zaproponował Kody.
- Chętnie - odparłam.
- My nie możemy - powiedziała Mori. - Idziemy na imprezę.
- Znowu? No dobra, jak chcecie. Pa!
Pożegnaliśmy się i poszliśmy na spacer. Doszliśmy do jakiejś jaskini. Weszliśmy tam chcąc sprawdzić czy coś tam jest. Jaskinia była dość mała. Nic w niej nie było. Gdy mieliśmy wyjść usłyszeliśmy huk. Nastała okropna ciemność. Najwyraźniej z góry spadł śnieg i zasypał wejście. Pomyślałam, że wystarczy wykopać wyjście. Okazało się jednak, że ten śnieg, był twardy jak lód. Nie było innej drogi ucieczki. Zostaliśmy uwięzieni w tej zimnej, ciemnej jaskini.
<Kody?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!