Cudowny chłodny poranek spowity mgłą. Aż chciało się wyjść na spacer. Oczywiście tak też zrobiłam. Mój brat spał słodko, starałam się go nie obudzić, ale nie wyszło więc poszedł ze mną. Wokół raczej cisza, tylko od czasu do czasu słychać było słaby śpiew wróbla bądź drozda.
- Azzai pobawimy się w chowanego?- spytał po chwili Chif.- W tej mgle będzie ciekawiej.- uznałam to za całkiem niezły pomysł.
- W porządku.- zgodziłam się. Lis ucieszył się i pobiegł w głąb lasu. Ja w tym czasie zaczęłam liczyć. Zawsze ja liczę pierwsza. Doszłam w końcu do 100. Odsłoniłam oczy zakryte wcześniej łapami i zaczęłam tropić. Z nieba spadał biały puch. W końcu złapałam jakiś zapach. Bez namysłu pobiegłam i skoczyłam na (jak mi się zdawało) mojego brata. To jednak nie był on. Powaliłam na ziemię zupełnie niespodziewającego się burego basiora. Poczułam się lekko zawstydzona.
-Wybacz.- mruknęłam i zeszłam z nieznajomego. Basior spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Nie ma sprawy.- odparł.- Mogę poznać twoje imię?
-Nie.- burknęłam krótko.
<Daniel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!