Odeszłam próbując nie płakać, ale nie dawałam rady z tym walczyć. Dalej płacząc odchodziłam od jaskini wolnym krokiem, nie zwracając uwagi na nic. Nagle przede mną ponownie pojawiła się Miresai.
- Co, opuściłaś towarzystwo? - powiedziała śmiejąc się. - Na pewno znowu się spróbujesz zabić.
- Zostaw mnie... proszę... - cicho powiedziałam do niej mając spuszczoną głowę.
- Co? - znowu się zaśmiała. - Czy ty mnie właśnie o coś poprosiłaś?! Chcę to usłyszeć jeszcze raz!
W tym momencie spróbowałam od niej uciec, ale wtedy mnie mocno szarpnęła łapą po grzbiecie, co było bardzo bolesne - wtedy zwinęłam się w kłębek z bólu.
- Chyba sobie żartujesz... Nie uciekniesz mi... A teraz powtórz to co powiedziałaś - warknęła. - Chyba że chcesz jeszcze gorzej cierpieć?
Nie powiedziałam nic - byłam bardzo przestraszona. Zaczęłam się mocno trząść ze strachu. Wtedy ponownie poczułam, jak mnie szarpnęła kolejny raz, ale mocniej. Wtedy tylko pisnęłam cicho z bólu, a w oczach miałam mnóstwo łez. W końcu zrobiłam co chciała, a wtedy ponownie się zaśmiała, po czym powiedziała, że mnie nie zostawi. Następnie zdenerwowana odeszła znikając i odgrażając się, że wróci.
Wstałam, po czym dalej poszłam w swoją stronę kompletnie zapominając o tym, w którym kierunku wrócić, ale nie chciałam wracać. Po kilkunastu metrach ktoś do mnie podszedł - ale nie był to tylko jeden wilk, a cztery - mianowicie same basiory. Poczułam coś wilgotnego na swoim uchu, co szybko po nim przejechało, więc natychmiast się odwróciłam w tamtą stronę. Jeden z basiorów polizał mnie za uchem.
- No, mała, może pójdziesz z nami? - zapytał jeden uśmiechając się zalotnie.
- Zabawimy się trochę - zaśmiał się drugi.
- Nie... ja nie chcę... - cicho powiedziałam do nich.
- Czemu? Dobrze ci to zrobi - czwarty podszedł bliżej, a ja natychmiast się odsunęłam. Wtedy podbiegł ktoś jeszcze.
- O, kolejna... Oddasz nam ją, czy chcesz się zabawić? - czwarty powiedział w stronę kolejnego wilka. Gdy na niego spojrzałam, okazało się, że była to Ejme.
- Najpierw spróbuj mnie pokonać, a potem pogadamy! - krzyknęła do niego, więc od razu się na nią rzucił - wadera od razu przegryzła mu krtań, więc z jego szyi wytrysnęła krew, która ubrudziła wszystko wokół, w tym nas wszystkich. Na chwilę zamarłam w miejscu i nawet nie płakałam. Wtedy przybiegł ktoś jeszcze. Była to Savey, która krzyknęła:
- Ona nie może tego widzieć!
W tym momencie wadera zastąpiła Ejme w walce, po czym ta druga odeszła ze mną w stronę jaskini. W tym momencie zaczęłam płakać kolejny raz.
- Spokojnie, nic ci nie zrobią... - cicho mówiła. Nie mogłam jej odpowiedzieć, tak bardzo byłam przestraszona. Przed oczami dalej miałam obraz, gdzie jeden z tych wilków się wykrwawia. Z drugiej strony wiedziałam, że chciała mnie obronić przed nimi.
- Dziękuję... - szepnęłam cicho do niej, nie mogąc przestać płakać.
- Nie dziękuj... Nie masz za co - powiedziała.
- Naprawdę...?
Wtedy przytaknęła. Nim się obejrzałam, byłyśmy z powrotem w jaskini. Kiedy chciała wejść ze mną do środka, zatrzymałam się.
- Nie wejdziesz? - spytała.
- Nie powinnam... - cicho powiedziałam. - Nie powinno mnie tutaj być... Ani tu, ani nigdzie indziej...
<Ejme? Wybacz, że tak długo...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!