Byłam mu wdzięczna, naprawdę. Ale też czułam skrępowanie i stare rany. Huh... Nie powiem, wyglądałam jak mozaika zdrowej skóry oraz blizn. Całe ciało poryte bruzdami- brzuch, nogi, ręce... Nawet na gardle miałam długą linię. Większość z nich zasłaniałam, bo nie było się czym chwalić. A teraz wszystkie na raz zaczynały pulsować. Zupełnie jakby ranka na podniebieniu była kluczem do mojej własnej puszki Pandory. Zignorowałam dziwne mrowienie z miejsca, gdzie dotknął mnie Dan. Wlokł się moim tempem, aż do skupiska strzeżonych bloków. Przy pomocy chłopaka otworzyłam ciemną bramkę kluczem i weszłam z nim na podwórko. Przy wejściu do środka budynku też mi musiał pomóc. Byłam taka żałosna... Winda zaniosła nas na szóste piętro,prosto pod mieszkanie 12. Tym razem drzwi same się otworzyły, a stojąca w nich blondynka aż pisnęła.
- Moon! Co ci się stało?!
- Zamknij się i daj nam przejść.- warknęłam
Pokiwała głową i wycofała się prosto do salonu. Daniel zaprowadził mnie do tego samego pomieszczenia. Usiadłam na skórzanej kanapie. Chłopak chciał się zmyć, ale mu nie pozwoliłam. Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w dół, aż usiadł obok mnie.
- Moon...- zdziwił się
- Zostajesz. Proszę...- powiedziałam, gapiąc się na niego jak głupia
- Bo, drogi panie- moja współlokatorka zabrała głos- nasza Moon nie może zostać sama. A ja zaraz zmywam się na dodatkowe zajęcia.- tu zwróciła się do mnie- Tabletki masz w szafce, a woda jest przegotowana. To bye wam, gołąbeczki!
Pff... Od razu gołąbeczki. Usiadłam po turecku, tuląc się do ciemnej poduszki.
- Może zabrać cię do lekarza...- zaproponował Daniel
- Lelarz nic nie pomoże na wady genetyczne.- odparłam- Muszę odpocząć i tyle. Przyniesiesz tamte leki co to o nich Nora mówiła? Są w kuchni... Chyba.
<Daniel? :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!