Pokiwałam głową na znak, że rozumiem słowa ciemnowłosego. Po chwili wyszłam z kuchni, zostawiając Dantego samego ze swymi myślami. Wiem, że czasem towarzystwo bywa dekoncentrujące. Zbliżyłam się do okna, przez które wczoraj widziałam wszystko w czarnych i granatowych barwach. Tym razem niebo było bezchmurne. Koło zwalonych budynków czaiło się o wiele mniej dziwnych stworzeń. Może wczoraj zaalarmowało je nasze przybycie? Znów przeszłam do innego pomieszczenia. Teraz była to sypialnia. Zaścieliłam łóżko, które było w nieładzie i usiadłam na jego końcu.
- Właśnie.. - przypomniałam sobie słowa mężczyzny. - Jak my się stąd wydostaniemy?
Smętnie rozmyślając, doznałam olśnienia. Przecież opętanie jest jednym z atutów żywiołu tajemnicy! Zerwałam się do pozycji stojącej i ruszyłam z powrotem do kuchni. Tak jak sądziłam, mężczyzna nadal siedział na krześle, opierając się na nim.
- Dante.. - zaczęłam. Rzeczony przeniósł swój wzrok z sufitu na mnie.
- O co chodzi?
- Znasz kogokolwiek, kto mógłby nas stąd wyciągnąć? - zapytałam, opierając dłonie na barkach mężczyzny.
- Nie jestem pewien. A co?
Westchnęłam cicho i lekko się uśmiechnęłam.
- Mam pewną moc, która może nam pomóc. - oznajmiłam tajemniczo, puszczając ramiona Dantego.
< Dante? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!