Zastanowiłam się przez chwilę.
- Cóż... wszystkim mówię, że rodzice mnie porzucili, ale to nie
prawda... przepraszam, ale na razie wolę o tym nie mówć... przywołuje to
złe wspomnienia...
- Rozumiem. Sama też wiele przeżyłam, więc jeśli będziesz potrzebowała z
kimś o tym porozmawiać zawsze możesz przyjść do mnie - uśmiechnęła się.
Śnieżyca minęła. Pożegnałam się z Savey i poszłam na spacer. Gdy
spacerowałam po lesie zza krzaków wyskoczyły na mnie wilki z Watahy
Półksiężyca. To się robi nudne! Oni chyba nie mają zamiaru zostawić mnie
w spokoju. Zaczęłam uciekać. W końcu ich zgubiłam. Dobiegłam do jaskini
Savey. Wiedziałam, że ona może mi pomóc. Wbiegłam tam.
- Rose?! Co się stało? Jesteś ranna! - krzyknęła.
Rozpłakałam się.
- Rose, co się dzieje? - spytała łagodnym głosem Savey.
- Mój ojciec był alfą mojej rodzinnej watahy. Kiedyś pokłucił się z
alfą Watahy Półksiężyca, który obiecał mu, że zabije całą jego rodzinę,
ponieważ, mój ojciec nie chciał oddać mu medalionu... wiedział, że on go
zabije, więc ukrył medalion, a tylko mi powiedział gdzie on się
znajduje. Potem zabili całą moją rodzinę i watahę. Uciekłam tylko ja i
moje siostry. Teraz polują na mnie, bo chcą zdobyć medalion... kto ma
medalion ma władzę. Jeśli go zdobędą zniszczą wszystko - wydusiłam z
siebie.
Nie mogłam już z tym wytrzymać. Rozpłakałam się na dobre.
<Savey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!