Jak Daniel poprosił- tak też zrobiłam. Przez jakiś czas błądziłam po galerii w poszukiwaniu toalety... bleh... publicznej. Nie bałam się świecić atutami przed resztą oddziału w wojsku (do którego dawien dawna należałam), ale miejsce, gdzie wszyscy mogli załatwiać potrzeby, naprawdę mnie obrzydzało. Nareszcie znalazłam białe drzwiczki z zarysem kobiecej sylwetki. Weszłam do pomieszczenia i od razu dopadłam kranu ze stali nierdzewnej. Pomińmy fakt, że cały lepił się od brudu. No więc, kiedy czujnik ruchu uruchomił cały proces lania wody, pochyliłam się i nabrałam trochę wody do ust, szybko ją wypluwając. Jechała chlorem i nim smakowała. Okropność, naprawdę. Ciemnoczerwona posoka, wraz z podróbką mieszanki pierwiastków, zniknęła w odpływie. Chwilowa ulga pustych ust minęła i musiałam znów je przepłukać. I znów... Znów... Aż nareszcie krew przestała ciec. Na wszelki wypadek ponownie wykonałam wcześniejszą czynność. Wytarłam twarz i powoli zaczęłam kroczyć ku kawiarynce. Nie wiem ile ze mnie ubyło przez te kilkanaście minut, ale pewnie sporo. Czasem czerń zalewała mi pole widzenia, ale szybciutko zmykała. Nareszcie go znalazłam.
- Dan...- zawiesiłam mu się na ramieniu. Nie był to uwodzicielski gest, a raczej ucieczka przed upadkiem- Odprowadzisz mnie do domu?
<Daanieeel? Moon w opałach :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!