Byłem na cmentarzu, owinięty mgłą, czekałem tam na jednego z moich "przyjaciół" a mianowicie Ticci'ego Toby'ego. W końcu się zjawił. Stał oparty o bramę do cmentarza, w ręce miał siekierę.
-Panie? Jesteś gotowy?
-Tak, chodźmy.
Chodziliśmy po lesie w poszukiwaniu jakiegoś małego dzieciaka. W końcu zobaczyliśmy w oddali małą Lily.
-Eee... kim jesteście?-zapytała lekko wystraszona.
Zmieniłem się w "człowieka" i złapałem ją moją macką za szyję po czym rzuciłem ją o drzewo.
-Jeszcze żyję, Toby?
-Tak jest panie.
Toby wyjął siekierę i zaczął powoli iść w stronę Lily. Po chwili dołączyli do nas Masky i Hoodi.
-No... jeszcze tylko Nemesis brakuje-Powiedział Masky śmiejąc się.
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!