Wtuliłam się w niego i pogłaskałam po grzbiecie.
- Ciii, wiem kochany - szepnęłam.
- Mamo! -usłyszałam głos Lily.
Od razu poderwałam się na równe łapy i popatrzyłam w dal. Zza rogu wybiegła moja córka. Gonił ją czarny wilk. Podbiegłam do niej i osłoniłam przed pazurami nieprzyjaciela. Wbił mi je w plecy i zaśmiał się szyderco. Popatrzyłam w strone Kazana, sam wyszczerzył kły, stojąc nad przeciwnikiem.
- Mamo...- jęknęła.
Zasłoniłam córce oczy i przytuliłam mocno do siebie.
- Nie patrz - szepnęłam.
Po chwili mój ukochany rozerwał go na dwie części. Podszedł do nas razem z Cidernem i pogłaskał mnie po plecach. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. W jednej chwili mój towarzysz teleportował nas do jaskini i zniknął. Przytuliłam oboje i rozpłakałam się bardziej. Najważniejsze, że Lil nic nie było, za to czeka mnie opatrzenie nogi Kazana, swoimu ranami zajmę się na samym końcu. Córka mimowolnie zasnęła a ja położyłam ją w jej posłaniu, następnie podeszłam do ukochanego i polizałam go w nos. Ujęłam delikatnie jego łapę.
- Musze ci to nastawić...
<Kazi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!