Gdy na mnie krzyknął spuściłam głowę a mną wstrząsnął strach. Nienawidziłam jak ktoś na mnie krzyczy lub podnosi głos.
- Sama nie wiem, po tylu latach ja sama nie wiem komu mam...
- Wierzyć? - zaśmiał się trochę perfidnie.
Szkoda, że nie rozumiał mojej sytuacji, nie wiedział co przeżyłam i co przeżywam.
- Wierzę tobie - powiedziałam cicho.
- Tak na pewno a idź ! - powiedział odwracając się i odchodząc.
Podbiegłam do niego na trzech łapach i potknęłam się upadając pod jego łapami. Nie miałam siły by wstać.
- Możesz mnie pobić, możesz mnie torturować, możesz mnie zabić ale nigdy nie udowodnisz mi, że w tej chwili to co powiedziałam było kłamstwem... - jęknęłam.
Ten po prostu przeszedł po mnie prawie mnie tratując.
- Dlaczego nie chcesz nawet ze mną porozmawiać...
- Za to co mi zrobiłaś?!- krzyknął.
- Przepraszam cię jeszcze raz ale uwierz mi, że..
- Zamilcz ! - ryknął.
Znowu to uczucie, rozkazu i przymusu. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, nikt nie wierzy mi gdy mówię prawdę i nikt już w nią nie uwierzy. Żałowałam, że to zrobiłam ale nie cofnę czasu. Popatrzyłam na łapę i przypomniało mi się jak Kazan wykręcając ją rzucił mną z całej siły o ziemię. W jego oczach widziałam to samo co widzę teraz. Rządzę krwi, zemsty. Patrzył na mnie jak na kogoś gorszego, niegodnego życia. Popatrzyłam na niego zapłakana przypominając sobie ból. Ten zaśmiał się pod nosem. Zaczął do mnie podchodzić, wstałam i zaczęłam uciekać nie zwracając uwagi na nic.
< Kazan ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!