Pies zaczął węszyć po pokoju, jakby dostał bzika. W powietrzu unosiła się cierpka woń eliksiru zwanego Amortencją, więc czyżby Jeff... Mogłoby wydawać się to dziwne, ale na samą myśl o tym, że tenże młodociany zabójca mógłby być z kimś, przeszły mnie niemiłe ciarki i... wykiełkowało coś podobnego do zazdrości. Postanowiłam grać niewzruszoną, bo jeszcze mógłby coś sobie wyobrazić... Eh... Pewnie i tak już to zrobił po tym, jak go pocałowałam. Chyba powinnam żałować swojej pochopności, którą wtedy pokazałam, ale... gdybym mogła, to zrobiłabym to jeszcze raz. Usiadłam na krawędzi łóżka, obok chłopaka. Wirujące emocje, uczucia, mętlik przyprawiały mnie o ból głowy, nie mogłam tego wytrzymać. Zgarbiłam się nieco, opierając łokcie na nogach. Cała odwaga opuściła mnie i poleciała na urlop tam, gdzie było cieplej. Wzrok wbiłam w pomalowane czarnym lakierem paznokcie, szukając w nich choćby cienia inspiracji do rozpoczęcia monologu. Zamiast tego, stwierdziłam, że jedynie pazurki maźnięte tym dziwnym specyfikiem były we mnie kobiece. Prychnęłam pod nosem.
- Moon... Co się stało?
- Zamknij się, mieszasz mi w głowie.- warknęłam, nawet na niego nie patrząc- Przez ciebie nie wiem, czym się stałam... Wtedy... W areszcie... salonie... kuchni...- zacisnęłam powieki, powstrzymując potok łez. Huh... Już drugi raz się przy nim rozkleiłam- Ja... Czułam się tak, jakbym... Była zakochana... Głupie, co?
<Jeff? Ot, ponownie rycząca :')>
- Moon... Co się stało?
- Zamknij się, mieszasz mi w głowie.- warknęłam, nawet na niego nie patrząc- Przez ciebie nie wiem, czym się stałam... Wtedy... W areszcie... salonie... kuchni...- zacisnęłam powieki, powstrzymując potok łez. Huh... Już drugi raz się przy nim rozkleiłam- Ja... Czułam się tak, jakbym... Była zakochana... Głupie, co?
<Jeff? Ot, ponownie rycząca :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!