- Wo-ho-ho! Szacun stary, masz mega fejsa. - zawołałem, podchodząc do kościotrupa. Amora zasłoniła się rękawem, patrząc na mnie z ukosa. Zignorowałem to i z cichym śmiechem wróciłem do kostka. Wyciągnął ku mnie rękę, nadal z uśmiechem na twarzy. Widziałem podstęp.
- Jesteś człowiekiem, prawda? W takim razie uściśnij mi dłoń. - powiedział nagle. Z nieufnością wyciągnąłem ku niemu rękę, następnie odwzajemniłem gest. Potem przeszedł mnie dziwny dreszcz. Zazgrzytałem zębami, a włosy stanęły mi dęba. On miał brzęczyk, ten taki co razi prądem. Pisnąłem głośno, odskakując od kostka.
- Hah, ten numer zawsze działa. - zaśmiał się. - Jestem Sans. Sans Szkielet. - przywitał się. Amora podpełzła do nas bliżej. Potarłem moją dłoń, która drżała mi jak owsik. Zmarszczyłem czoło, parskając pod nosem.
- Jestem Amortencja, to mój towarzysz, Kayun. - przedstawiła nas. Podskoczyłem z piorunami w oczach.
- Że niby ja TWOIM towarzyszem!? Chyba było na odwrót! - wrzasnąłem oburzony. Amora założyła ręce na piersi. - Co? - burknąłem, mierząc dwójkę wzrokiem.
- Miałem iść szukać człowieka. Ale jakoś tak... Nie chce mi się. Mój brat jest fanatykiem łapania ludzi. Chce dojść do Królewskiej Straży. Spokojnie, nie jest niebezpieczny. Hej, mam wspaniały pomysł. Może stąd pójdziemy? - zaproponował, chowając ręce w kieszeni.
- Ja--. - Amortencja momentalnie zatkała mi usta obydwiema dłońmi.
- Z największą chęcią! - odpowiedziała radośnie.
< Amor? >
- Jesteś człowiekiem, prawda? W takim razie uściśnij mi dłoń. - powiedział nagle. Z nieufnością wyciągnąłem ku niemu rękę, następnie odwzajemniłem gest. Potem przeszedł mnie dziwny dreszcz. Zazgrzytałem zębami, a włosy stanęły mi dęba. On miał brzęczyk, ten taki co razi prądem. Pisnąłem głośno, odskakując od kostka.
- Hah, ten numer zawsze działa. - zaśmiał się. - Jestem Sans. Sans Szkielet. - przywitał się. Amora podpełzła do nas bliżej. Potarłem moją dłoń, która drżała mi jak owsik. Zmarszczyłem czoło, parskając pod nosem.
- Jestem Amortencja, to mój towarzysz, Kayun. - przedstawiła nas. Podskoczyłem z piorunami w oczach.
- Że niby ja TWOIM towarzyszem!? Chyba było na odwrót! - wrzasnąłem oburzony. Amora założyła ręce na piersi. - Co? - burknąłem, mierząc dwójkę wzrokiem.
- Miałem iść szukać człowieka. Ale jakoś tak... Nie chce mi się. Mój brat jest fanatykiem łapania ludzi. Chce dojść do Królewskiej Straży. Spokojnie, nie jest niebezpieczny. Hej, mam wspaniały pomysł. Może stąd pójdziemy? - zaproponował, chowając ręce w kieszeni.
- Ja--. - Amortencja momentalnie zatkała mi usta obydwiema dłońmi.
- Z największą chęcią! - odpowiedziała radośnie.
< Amor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!