Z zafascynowaniem obserwowałam maleńkie robaczki świętojańskie latające wokoło chatki. Jednakże tę czynność przerwało mi światło na zewnątrz, które coraz mocniej świeciło. Wstałam z taboretu i skierowałam się w stronę pokoju, z którego tu przyszłam.
- Dante.. Co ty robisz? Oszalałeś? - zawołałam z niepokojem, podbiegając do mężczyzny.
- Teraz wszystko będzie dobrze. - mruknął.
- Przecież było dobrze. - zaprotestowałam. - Nie musiałeś się ranić..
- Jest bezpieczniej. - odparł.
- Co ja z tobą mam.. - szepnęłam, cicho wzdychając. Zajęłam miejsce obok mężczyzny, lekko kładąc dłoń na jego.
- Nie dostanie mi się od ciebie? - zapytał po dłuższej chwili.
- Wybacz, ale jestem pokojową istotką. Z reguły. - dodałam, uśmiechając się lekko do niego. - Jednak obiecaj, że więcej tego nie zrobisz, bo wiem, że sprawia ci to ból.
< Dante? Tyle czekania i takie coś mi wyszło.. Wybacz ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!