Sparaliżowało mnie. Momentalnie napiąłem mięśnie, a to wszystko przez usłyszenie czyjegoś głosu. Jego właściciel był potencjalnym zagrożeniem nie tylko dla mnie, czy mojej ukochanej, ale też dla reszty watahy. Niegdyś sługa Niebios, teraz największy z tyranów, którzy stąpali po tym świecie, bezwzględny zabójca, istota nieznająca znaczenia słowa litość. Do głowy by mi nie przyszło, że mógłby tak szybko zostać poinformowany o złamaniu przysięgi. Odsunąłem się od wadery, pozwalając wysłużonemu kawałkowi materiału ponownie przysłonić oczy i tak nie przeszkadzał mi w wyraźnym widzeniu. Odwróciłem się, ponownie stając się Upadłym Aniołem, stając twarzą w twarz z... demonem, który był moim przybranym ojcem. Co po odważniejsi odkopywali jego przeszłość, zwracając się do niego Czwarty Jeźdźcu Apokalipsy, jednak ja uważałem to za zbędne. Opiekował się mną, szkolił i stworzył na swój wzór- z tego powodu należało mu się choć trochę szacunku. Na jego symetrycznej twarzy, uważanej przez kobiety za wspaniałą, wykwitł szczery uśmiech. Odwzajemniłem go, podchodząc nieco bliżej.
- Witaj, ojcze.- powiedziałem, zapominając o zbytecznej ostrożności
- Dzień dobry, Hae, dzień dobry młoda damo.- odparł- Jak panience na imię?
Przywołałem Nif zachęcającym ruchem dłoni. Na razie było dobrze, bez kłótni, bez nienawiści... Może jednak się uda. Poszła moim śladem, stając się ludzką kobietą.
- Nifenye.- odpowiedziała cicho- A pan to...
- Ottus, ojciec tego oto pana.- tu wskazał na mnie podbródkiem- I właściciel ziem graniczących z waszą krainą... No może trochę przesadzam, dystans jakiś jest... No, Hae, opowiedz tatusiowi co się święci z tą oto panną. Nie oszczędzaj, zdradzaj szczegóły. W końcu zasługuję na wtajemniczenie. Ooo...! Panno Nifenye, posiada pani wspaniałe znaki. Czyżby szczep Drugiego? I to do tego zostałaś Potępioną... Hu hu hu, mój mały to ma oko! Co nieee...? Wspaniała partia, doprawdy.
Bez uprzedzenia zaczął przejeżdżać energicznie dłonią po moich włosach, burząc i tak chaotyczną fryzurę. Zrobiłem się cały czerwony, ze wstydu za zachowanie ojca. Jak on mógł? No żeby tak publicznie... Czułem się jak jakiś dzieciak. Nie dość, że nie podziewałem się po nim takiego pozytywnego podejścia do dziewczyny, to jeszcze mnie przy niej poniżył. Kurczę...
- No to jak? Kiedy ślub? Liczę na honorowe miejsce tuż przy moich młodych!
- Tato...
- Będzie idealnie! Sam mogę pomóc w szykowaniu wszystkiego! Oj, Kaella będzie zachwycona! Nasz mały rozrabiaka staje się dorosły...! Wzruszyłem się...
- Tato...
- Jestem taki dumny, że wybrałeś pannę z dobrego domu! A nie jakąś Białą... Gdyby Biała, to bym ci nie wybaczył, wiesz?- nadął policzki jak nadąsany pięciolatek- Nigdy, nigdy, nigdy...
- Tato... Ale ja i Nif dopiero co się poznaliśmy i...
- Tak się cieszę! Nareszcie doczekam się wnuków!
- Tato, my nawet ze sobą nie chodzimy! To znaczy bardzo ją lubię, ale... to jeszcze za wcześnie na planowanie...- wypaliłem- Co nie, Nifenye?
<Nifciu? Ot masz tatulka xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!