2 lut 2016

Od Exan'a - Opowiadanie eventowe

Gdy usłyszałem pierwsze pianie koguta, otworzyłem oczy, zerwałem się na równe nogi, to już ten dzień.Tak słynny królobójca stanie do walki.
Zrobiłem wszystko co na początku dziennym, czyli umyć się i zjeść coś.
Po czym ruszyłem do alfy, aby dowiedzieć się kto to będzie za pechowiec który stanie ze mną do walki
-Tak to będzie Savey- mruknęła
Myślałem że, to będzie basior ale ok. Alfa zaprowadziła mnie do sali dla zawodników, tam spotkałem Savey, zjechałem ją lodowatym wzrokiem, ale i za równo łagodnym. Uraza zaprowadziła mnie do zbrojowni, było tam mnóstwo zbroi, różnego rodzaju. Założyłem pancerz, no coś w rodzaju lekki i ciężki. Zmieniłem się w człowieka, złapałem za miecz, sztylety schowałem do cholewy, po czym wyszedłem ze zbrojowni z pełną dumą.
-Gotowa?-spytałem Savey
Dziewczyna kiwnęła głową. Wprowadzono nas na arenę, nagle Usłyszałem głos Urazy jak mówi do mikrofonu
-DRODZY MOI... dziś wielki dzień, dzień walki!!!. A oto na Arenie, stanął do walki... Savey znana ze swojego spokojnego charakteru i chętna do pomocy, zmierzy się z bez względnym Królobójcą Exanem!!!
Usłyszałem Wielki wiwat, była tu praktycznie cała wataha. Wiwaty ucichły.
Czułem ich wzrok, więc postanowiłem tego nie spieprzyć, chwyciłem za miecz, wziąłem głęboki oddech i biegłem ku Savey. Dziewczyna cofnęła się, ciąłem gładko celując w szyję. Savey uchyliła się i podcięła mi nogi.
I rzuciła się na mnie, przeturlałem się obok i ja również podciąłem ją.
Ciąłem kolejny raz w jej nogi, aby nie mogła wstać, lecz jednym kopniakiem wytrąciła mi miecz i rzuciła się na mnie ze sztyletem raniąc mnie po rękach, wiedziałem w jej oczach, że nie było to umyślnie. Wyciągnąłem sztylet z cholewy i zepchnąłem ją z siebie, ciąłem sztyletem w jej szyję, uchybiłem ale korzystając z okazji, wbiłem go w udo Savey. Krzyknęła z bólu po czym odepchnąłem ją siłą woli. Złapałem za miecz i podszedłem do niej, ta zwijała się... jednak postanowiłem darować jej życie. Zabrzmiał dzwon, i to był koniec walki
-dziękuję, za darowanie życia- puściła mi oczko
Odwzajemniłem to uśmiechem i schowałem miecz. Weszliśmy do sali zawodników, Savey usiadła i próbowała zająć się raną w udzie
-trzymasz się dobrze?-spytałem
Pokiwała głową
-a z tobą
Zaśmiałem się
-nie takie rany miałem- usiadłem obok niej

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!