Przechadzałam się spokojnie po lesie. Nigdzie nie widać było ani jednego płatka śniegu, promienie porannego, wiosennego słońca gdzieniegdzie przebijały się przez korony drzew, gdyż w tym lesie, co dziwne, drzewa nie tracą liści na zimę, liśnie nie zmieniają koloru, a mimo tego drzewa się nie łamią pod ciężarem śniegu. Byłam w swojej elfickiej postaci. Nagle usłyszałam huk. Jakiś pocisk trafił w mój brzuch. Upadłam na ziemię zwijając się z bólu. Kula raczej nie uszkodziła żadnego ważnego narządu, ale mogłam się wykrwawić.
- Ha! Trafiłem w coś! - usłyszałam.
Z krzaków wybiegł jakiś człowiek i spojrzał na mnie z przerażeniem. W sumie nie dziwię mu się. Chciał sobie postrzelać, a tu trafił w elficę. Spojrzałam na chłopaka. Czy to... Alphonse? Nadal leżałam na ziemi zwijając się z bólu.
<Alphonse?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!