Stresowałam się przed walką. Słyszałam, że mam walczyć z Moon. Założyłam zbroję. Weszłam na arenę. Chwilę później pojawiła tam się moja przeciwniczka. Może i wyglądam na jakąś delikatną... Ale tak nie jest.
-Start-powiedziała Alfa.
Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Zaczęłam stawiać kroki... Byłam coraz bliżej Moon. Spróbowałam zadać pierwszy cios. Przeciwniczka odpowiedziała na mój akt. Wypowiedziała słowo, które wzbudziło we mnie złość... Wymachiwałam mieczem na prawo i na lewo. Moje ostrze uderzyło w okolice zewnętrzne prawej dłoni dziewczyny. Obudził się w niej chyba gniew... Kopnęła mnie w talię. Mało brakowało, a straciłabym równowagę. Zacisnęłam pięści. Ból był ogromny. ,,Wytrzymaj Mori"-pomyślałam. Jednak wiedziałam, że nie mam z nią szans. Oddaliłam się od Moon. Wymierzał ciosy nogą, ręka albo mieczem. Przyłożyła but do mojego brzucha. Przewróciłam się. Stała, przygniatając mnie do ziemi. Zaśmiała się. Myślałam, że mnie zabije. Żałowałam... Mogłam się nie zapisywać do tych walk i siedzieć z szczeniakami w jaskini. Wzywano mnie, abym przeciwstawiła się jej, do dalszego stawiania oporu.
-...siedem...Moon, wygrałaś! Już przestań, bo ją zabijesz!-krzyknęła Alfa.
Dziewczyna mnie uwolniła. Ulżyło mi. Wstałam. Byłam ledwo żywa. Zeszłam z areny. Miałam dość. Popatrzyłam na rękę. Ujrzałam na niej głęboką ranę. Usiadłam i obserwowałam następnych, którzy walczyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!