8 lut 2016

Od Moon - Cd. JtK

Ten dzieciak był mega dziwny, od razu wzbudził we mnie podejrzenia. Dodatkowo ta plotka o pojawieniu się psychola pseudo-zabójcy. No ja was proszę! Jeśli to był on, to porywał się z motyką na słońce. Dwuręczny miecz przeciwko maleńkim ostrzom noży? Bo Kalta stwierdziła, że tak płytkie cięcia, jakie znaleziono na ciele zabitego podróżnego, mogły być zadane jedynie taką... bronią? Nie wiem do jakiej kategorii można było je zaliczyć. Prychnęłam pod nosem. Zostawił ciało. Amatorszczyzna. Amortencja nawijała o jakimś gryfie, przez co poczułam nieprzyjemny ból w prawej części talii, to tam jeszcze za mojej kadencji w starej watasze zostałam prawie śmiertelnie raniona. Od tamtego czasu uzależniłam się od samodoskonalenia siebie oraz dążenia do perfekcji w opanowywaniu mocy. Nie dałam jednak po sobie tego poznać, a w odpowiedzi na ciągłe pytania wadery- jedynie kiwałam głową. Do tego jeszcze lazł za mną ten kiełek irytujący. On się nie odczepi, prawda? W pewnym momencie wyraźnie słyszałam piski szczeniąt. Cholera... Ruszyłam biegiem, pozostawiając tamtą dwójkę samym sobie. Wpadłam na sporą polanę, gdzie trójka szczeniąt kuliła się w zagłębieniu w ziemi, a spory gryf próbował chwycić choć jednego malucha w swoje szpony. Ciemne pióra, zwalista budowa ciała... To ten sam, który wyłączył mnie z gry na miesiąc. Palce lewej dłoni przyłożyłam do ust, zaś prawą wyjęłam dwuręczny miecz. Gwizdnęłam przeciągle, zwracając na siebie uwagę zwierzaczka. Przy okazji dałam się ponieść, przybierając postać Dary. Ten zareagował błyskawicznie, odwracając się i szarżując na drobną istotkę, jaką przy nim byłam. Pierwszy atak był na rozgrzewkę, następne przywodziły na myśl taniec. Raniłam stwora, jednocześnie unikając jego ciosów. No cóż... Nie wszystkie można było sparować, w tym samym miejscu co kiedyś, rozłupał zbroję, rozrywając bliznę. Krew ciekła przez chwilę, bowiem użyłam magii krwi, utwardzając wydobywającą się z mojego ciała ciecz, zasklepiając tym ranę. W odpowiedzi zamachnęłam się, rozpruwając brzuch giganta. Padł on, targając się w konwulsjach. Lekki świst, coś przecięło powietrze tuż obok mojego policzka. Zareagowałam instynktownie. Macką z własnej posoki owinęłam ciało istoty, która śmiała mnie zaatakować znienacka. Lekkie mrowienie przebiegło po moim ciele. Ktoś próbował zapanować nad moją krwią- bezskutecznie, jego starania były błahe i chaotyczne.
   - Co do kury nędzy?! Nie działa?!- usłyszałam spanikowany głos białego
Uśmiechnęłam się szeroko, ukazując nienaturalne dla ludzi kły. Odwróciłam się, zwiększając uścisk krwistej macki na tułowiu oraz rękach osobnika.
   - Jestem dla ciebie zbyt silna, dzieciaku.- prychnęłam- Wiekowy demon nie jest podatny na takie sztuczki jak czyjeś próby zawładnięcia ich krwią, zrozum to i odpuść sobie. Atakuj Amortencję czy inne osóbki jej pokroju, a wyjdziesz cało.
Z każdą chwilą chłopak był ściskany coraz mocniej. Dara zawładnęła mną do końca, poddałam się jej bez zbędnych sprzeciwów. Robak mnie wkurzył, byłam gotowa go zgładzić.
   - D... Dusisz...- wyjęczał
Odpowiedziałam mu nieco obłąkańczym śmiechem.
   - I o to właśnie chodzi.- oznajmiłam spokojnym tonem

<JtK?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!