- No żesz kuźwa jego mać! KOBIETO! TO TYLKO ZWYKŁA BRAMA, A MY NIE JESTEŚMY LUDŹMI! I GDZIE JEST MOJE CIASTO!? - wydarłem się na całe gardło, ale Toriel nic sobie z tego nie zrobiła. Tylko stała ze spuszczoną głową, ciągle milcząc. Chciałem na nią ruszyć, lecz Amortencja złapała mnie za rękę i przyciągnęła do siebie.
- Kayun, ogarnij się! - wtedy spoliczkowała mnie, następnie łapiąc za barki. Lekko mną potrząsała. - Nie możemy dać się złamać, ale nie rób nikomu krzywdy, okej?! - warknęła na mnie. Wtedy zauważyłem, że wszystko zalewa coś czarnego. Ruiny wraz z tunelem zniknęły. Jakbyśmy siedzieli w pustce. Amor była tak samo zdziwiona jak ja. Nagle jej ciało zrobiło się czarno białe, jak i moje oraz Toriel. Odwróciłem się w jej stronę, a wtedy kozica oddała atak. Wypuściła kulę ognia. Zdołałem uniknąć niebezpieczeństwa. Zaśmiałem się zwycięsko, lecz potem zamilkłem zestresowany. Wprost na mnie leciał śmiercionośny deszcz! Pisnąłem głośno, a Amortencja przeciągnęła moje cielsko na swoją stronę.
- Toriel, uspokój się! - zawołała do niej, podchodząc bliżej. Ale to nic nie dało. Kobieta wypuściła kolejne ogniki, tym razem jeszcze większe. Otoczyły nas, nie mogliśmy uciec, a nasze moce nie działały. Spojrzałem wystraszony na Amortencję.
- Amora, musisz mi pozwolić zaatakować! Nie przeżyyy...--! - i wtedy dostałem w twarz. Nad moją głową pokazał się żółty pasek zdrowia z napisanym obok "10/20". Że co!? Amortencja zaśmiała się dziwnie, a ataki ustały. Toriel patrzyła na nas zdziwiona.
- Nie śmiej się! - prychnąłem oburzony, ścierając rękawem sadzę z mordy. Amora parsknęła głośniej.
- Sorry, ale wyglądasz jakbyś poszedł na zepsutą solarkę... - wymamrotała poprzez śmiech. Walnąłem ją lekko w bark, po czym wróciłem do próby wyczyszczenia twarzy.
< Amora? Masz tak jakby "spare" xD >
- Kayun, ogarnij się! - wtedy spoliczkowała mnie, następnie łapiąc za barki. Lekko mną potrząsała. - Nie możemy dać się złamać, ale nie rób nikomu krzywdy, okej?! - warknęła na mnie. Wtedy zauważyłem, że wszystko zalewa coś czarnego. Ruiny wraz z tunelem zniknęły. Jakbyśmy siedzieli w pustce. Amor była tak samo zdziwiona jak ja. Nagle jej ciało zrobiło się czarno białe, jak i moje oraz Toriel. Odwróciłem się w jej stronę, a wtedy kozica oddała atak. Wypuściła kulę ognia. Zdołałem uniknąć niebezpieczeństwa. Zaśmiałem się zwycięsko, lecz potem zamilkłem zestresowany. Wprost na mnie leciał śmiercionośny deszcz! Pisnąłem głośno, a Amortencja przeciągnęła moje cielsko na swoją stronę.
- Toriel, uspokój się! - zawołała do niej, podchodząc bliżej. Ale to nic nie dało. Kobieta wypuściła kolejne ogniki, tym razem jeszcze większe. Otoczyły nas, nie mogliśmy uciec, a nasze moce nie działały. Spojrzałem wystraszony na Amortencję.
- Amora, musisz mi pozwolić zaatakować! Nie przeżyyy...--! - i wtedy dostałem w twarz. Nad moją głową pokazał się żółty pasek zdrowia z napisanym obok "10/20". Że co!? Amortencja zaśmiała się dziwnie, a ataki ustały. Toriel patrzyła na nas zdziwiona.
- Nie śmiej się! - prychnąłem oburzony, ścierając rękawem sadzę z mordy. Amora parsknęła głośniej.
- Sorry, ale wyglądasz jakbyś poszedł na zepsutą solarkę... - wymamrotała poprzez śmiech. Walnąłem ją lekko w bark, po czym wróciłem do próby wyczyszczenia twarzy.
< Amora? Masz tak jakby "spare" xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!