- A-Amor? Wiesz może co brałem dzisiaj?... Bo ja widzę gadającą kozę... - wymamrotałem, otrzepując się z pyłu. Dostałem parę razy, jak taka stokrotka może kogokolwiek uszkodzić... Tymczasem Amortencja wraz z domniemaną Toriel śmiały się w najlepsze. Prychnąłem oburzony. Kiedy skończyły się ze mnie naśmiewać, tamta panienka w szacie ogarnęła się, po czym wyjaśniła nam o co tutaj biega.
- Witajcie w podziemiach. Jak mówiłam, jestem Toriel, Woźna Ruin. - nie wytrzymałem. Woźna? WOŹNA? Jak to możliwie. Koza, mówiąca, w szatach... Nie nie nie. Zacząłem głupkowato tamować falę śmiechu.
- Khh... Co, latasz z mopem i miotłą sprzątając tę kupę kamyków? - parsknąłem. - Tylko nie mów że... Au! - stęknąłem, gdy ponownie moja towarzyszka opanowała sytuację. Toriel wskazała na tunel, kiwnęła głową byśmy w niego weszli. Z burczeniem ruszyłem za nimi. Normalnie bym się cieszył, otoczony przez kobiety, ale dzisiaj nie jest ten dzień. W końcu dotarliśmy do jakiegoś domku. Poczułem przypływ dziwnej energii. Spojrzałem na swoje łapy, które zaczęły wirować, tańczyć... Aż oparłem się o drzewo z czerwonymi liśćmi. Przymknąłem na chwilę oczy. Poczułem ból głowy... Kiedy uniosłem powieki, zobaczyłem, że zmieniłem się w człowieka. Próbowałem przyjąć swoją prawdziwą formę, ale nic nie zadziałało. Zwróciłem wzrok na Amortencję, która również stała się dwunożną.
- Nie wiedziałam, że jesteście ludźmi... W dodatku, jest was dwóch... - zaczęła bełkotać Toriel. - C-Chodźcie do domu, moje dzieci. - hej hej! Nie jestem taki młody znów, choćbym chciał.
- Mówiłem, że coś tu nie gra! Dobić ją! - wrzasnąłem pod wpływem emocji. Amora podbiegła do mnie, usiłując przy okazji uspokoić.
- Ja chcę do domu ;-; - załkałem żałośnie. Tu mi nic nie pasuje, trzeba wszystko wyciąć! Jak chwasty!
< Amor?Khe khe pobawię się w Charę >
- Witajcie w podziemiach. Jak mówiłam, jestem Toriel, Woźna Ruin. - nie wytrzymałem. Woźna? WOŹNA? Jak to możliwie. Koza, mówiąca, w szatach... Nie nie nie. Zacząłem głupkowato tamować falę śmiechu.
- Khh... Co, latasz z mopem i miotłą sprzątając tę kupę kamyków? - parsknąłem. - Tylko nie mów że... Au! - stęknąłem, gdy ponownie moja towarzyszka opanowała sytuację. Toriel wskazała na tunel, kiwnęła głową byśmy w niego weszli. Z burczeniem ruszyłem za nimi. Normalnie bym się cieszył, otoczony przez kobiety, ale dzisiaj nie jest ten dzień. W końcu dotarliśmy do jakiegoś domku. Poczułem przypływ dziwnej energii. Spojrzałem na swoje łapy, które zaczęły wirować, tańczyć... Aż oparłem się o drzewo z czerwonymi liśćmi. Przymknąłem na chwilę oczy. Poczułem ból głowy... Kiedy uniosłem powieki, zobaczyłem, że zmieniłem się w człowieka. Próbowałem przyjąć swoją prawdziwą formę, ale nic nie zadziałało. Zwróciłem wzrok na Amortencję, która również stała się dwunożną.
- Nie wiedziałam, że jesteście ludźmi... W dodatku, jest was dwóch... - zaczęła bełkotać Toriel. - C-Chodźcie do domu, moje dzieci. - hej hej! Nie jestem taki młody znów, choćbym chciał.
- Mówiłem, że coś tu nie gra! Dobić ją! - wrzasnąłem pod wpływem emocji. Amora podbiegła do mnie, usiłując przy okazji uspokoić.
- Ja chcę do domu ;-; - załkałem żałośnie. Tu mi nic nie pasuje, trzeba wszystko wyciąć! Jak chwasty!
< Amor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!