Widziałam wiele wspaniałych miejsc. Od pięknych, ludzkich siedzib, aż po cuda naturalnego pochodzenia. Z każdego z nich miałam jakieś pamiątki- a to zdjęcie, a to figurkę, czy inny sentymentalny skarb. Zawiał chłodniejszy wiatr, miło muskając skórę w miejscach, które nie były chronione przez ciepłe ubranie. Jesień... Powiewy były jednym z wielu jej atutów. Usiadłam na ławeczce. Drewno skrzypnęło lekko, pod wpływem mojego ciężaru (choć za wiele nie ważyłam). Daniel poszedł moim śladem i zajął miejsce obok. Zachowywał się o wiele swobodniej niż ja- jak gdyby nigdy nic rozłożył ręce na krawędzi oparcia siedziska i uśmiechnął się. Ja zaś z zafascynowaniem wpatrywałam się w cudny widok, jakim była podwójna tęcza.
- Pięknie tu.- wyszeptałam
- Wiem.- odparł
Nastała cisza. Dla minie nie była ona krępująca, ba! Nawet rozluźniała nerwy, a także wszystkie zmysły, które (podczas pobytu w rodzimym miejscu, jakim był teren watahy) pozostawały napięte przez prawie całą dobę. Zapomniałam o troskach związanych ze stanowiskiem, jakie mi przydzielono zaraz po dołączeniu do kręgu Niebieskiej Zorzy. Akurat teraz przypomniałam sobie o bardzo ważnym szczególe. Powoli słońce szykowało się do snu, a wizja powrotu po zmroku jakoś niezbyt do mnie przemawiała.
- Daniel...- zaczęłam nieśmiało
- Hm?
- Chyba będziemy musieli...- przerwałam, aby obrać myśli w słowa- Wynająć pokój w hotelu, bo nie lubię wracać nocą do domu...
<Daniel? Nie, jej nie chodziło o żadne zboczenie :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!