W odpowiedzi na jawną prowokację ze strony mojego towarzysza broni, jak to się mówiło w zawodzie zabójcy, pewniej chwyciłam Irę. Bez jaj. Czy on zawsze musiał być aż tak bardzo spięty? Podeszłam bliżej, wyłaniając się z cienia rzucanego przez pojedyncze drzewka. Błysnęło czarne jak noc ostrze., które skierowałam wprost na Exan'a. Słodka woń kwitnącej jabłoni powoli zaczynała przyprawiać mnie o mdłości.
- Moon?- popatrzył się na mnie tak, jak na debila.
- Nie, kurwa, króliczek playboy'a*!- odparłam nieco kpiąco.- Chowaj katanę, zwijaj manatki, Ex. Mamy robotę.
Na znak chwilowego zawieszenia broni, miecz mój wrócił na swoje miejsce. Pozostało mi tylko czekać, aż facet łaskawie ruszy swoje cztery literki i pozbiera zabaweczki.
- Jaka robota?
- Dziecko wampira i elfa postradało zmysły. Ogólnie ubija wszystko na swojej drodze. Mamy go albo ją złapać i ukręcić łeb. Tak w skrócie.
[Exan?]
* Musiałam :')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!