Wyszedłem z Jaskini Mroku. Była.. moim nowym domem. Śmiesznie to brzmi. Tyle lat tułaczki, dało mi w kość. Czułem się bezwartościowym śmieciem. "Bo nim jesteś". Zamknij się, podświadomości!
Szukałem roślin. Chciałem wymyślić jakieś ciekawe serum, które mogłoby pobudzać fantazję, wyobraźnię... Znalazłem kilka drobnych pnączy lian, i orchideę. Potrzebowałem więcej materiałów. Zapuściłem się w krzaki.
Słyszałem odgłosy rozrywanego mięsa, i szczęk pyska. Nie byłem sam- to pewne. Trochę się zbliżyłem, i wystawiłem pysk. Moim oczom ukazała się miodowa wadera, z kilkoma ogonami. Jadła jelenia. Nawet się na mnie nie spojrzała, a już rzekła:
-Witaj.
Przeraziłem się. Nie znałem jej- ona mnie również. Co miałem powiedzieć?
-Witaj.- Wypaliłem, i skuliłem ogon, chociaż ona tego nie widziała.
Wyszedłem z krzaków. Teraz mogła zobaczyć mnie całego.
-Nazywam się Amortencja.
Wadera zatopiła swoje ciepłe spojrzenie w moje, czerwone bez źrenic oczyma.
-Ja nazywam się Hiakru- byłem miły, co było... było.. dziwne. Nigdy nie byłem dla nikogo miły. Muszę się zmienić dla nowej rodziny, która o dziwo. Hmm.. Przyjęła mnie, nie znając mojej przeszłości. Dziwne.
-Miło mi.
Spuściłem łeb, i uśmiechnąłem się.
-Mi również.
Nastała dziwna, niepokojąca cisza. Przygryzłem "wargę". Zdenerwowałem się. Poczułem, jak moje oczy trochę ciemnieją.
-To może...- Wadera zaczęła spokojnie, z uśmiechem na pysku.
-Może..-przymrużyłem jedno oko, a następnie szeroko je otworzyłem.- Może oprowadzisz mnie po watasze? Nie znam żadnych terenów, nawet nie wiem, gdzie teraz jestem..
Moja "towarzyszka" uśmiechnęła się, i zaśmiała gardłowo. Przestawiła prawą łapę na lewą, i i tak około trzy razy.
<Amortencjo? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!