Wtem Moon straciła przytomność..prawdopodobnie gdyby wcześniej nie podparła się mojej szyi,przy tym mnie delikatnie obejmując,spadłaby bezwładnie na asfalt,a ja nie zdołałbym wcześniej zareagować.Jedną ręką,podtrzymałem ją od upadku na kolana.Westchnąłem z ulgą,że gdyby nie ta sytuacja Moon leżałaby na twardym gruncie,z kolejnymi ranami.Spoglądając w dół,dostrzegłem..że z naszej kolacji nici.Niestety pizzy,nie udało się tak łatwo uratować, i mimo że była w pudełku,leżała płasko.
20 złotych w błoto. - pomyślałem.Ech,dobra..Powinienem teraz zając się moją towarzyszką,a nie zepsutym jedzeniem..które nie nada się już na nic.Teraz do mojego mieszkania..Później pomyślimy co potem.Wziąłem ją 'na ręce'.Szedłem przez ulicę,próbując ignorować wszystkie spojrzenia,idące w moją stronę..Faktycznie,musi to wyglądać głupio.Niosę ją,jak jakiś królewicz,czy ktoś taki. - mimo wszystko i tak nigdy bym tam jej nie zostawił.W końcu dotarłem pod blok..wszedłem po schodach i po kilku minutach znalazłem się już w moim niedużym mieszkanku.Moon delikatnie położyłem na kanapę.Potrząsnąłem leciutko jej ręką..
- Moon?
<Moooncia? Wybacz,że tak długo :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!