28 maj 2016

Od Nenyto cd Disapre

Adey! Ona tutaj? Minął rok... a ona w cale się nie zmieniła! To białe lśniące futro, piękne włosy... A oczy, głębia fioletu! Nabrała sympatycznych kształtów, aż miło się patrzyło.
Ledwo co ucierpiałem na łące, a jej widok wybił mnie z rytmu cierpienia. Tylko Disapre, coś szeptała mi do ucha, jednak wtedy Adey była istotniejsza! Moja była partnerka.. tylko dlaczego była? Czemu to się wszystko tak potoczyło? Zostawiłem ją, ale co było powodem?  Nie... wspomnienia wracają, nie było to wesołe, eh...
Nagle odepchnąłem lekko Disapre na bok i podbiegłem do białej wilczycy. Może da się to naprawić? Może już nie jest tak jak kiedyś? Nie będzie jak kiedyś...
Odeszliśmy trochę od mojej przyjaciółki, o ile mogłem ją tak nazwać. Wpatrzony w Adey wysłuchiwałem jej historii. Zmartwiła mnie jedna rzecz. Zamieszkiwała na tych terenach, co mogło znaczyć, że może być związana z Amirem. Nagle w mojej głowie pojawiła się blokada. Chciałem już wrócić do Disapre i ją przeprosić.
-A Ty gdzie się wybierasz? Skarbie... tęskniłam za Tobą. -  Poczułem na swoim karku jej ogon, który mnie objął. Wadera uśmiechnęła się zalotnie, przez co wymiękłem.
-Jaa? Nigdzie... Opowiadaj co u Ekko. - Mruknąłem do niej cichutko. Ta zrobiła wielkie oczy i jakby obrażona fuknęła.
-Ekko? Śmiesz się jeszcze o niego pytać? Może spytasz w dodatku o Lily i Toast'a?
-W końcu to moje... - Chciałem się wytłumaczyć. Miałem prawo spytać się o swojego syna. A tamta dwójka? Nah... będzie mnie znów obwiniać o ich śmierć? Nieźle stuknięta. Najwidoczniej się nie zmieniła i popełnia te same błędy co kiedyś... kretynka.
-Nie, nie Twoje. Ty i ten Twój parszywy brat. Jak mogliście... - Rutyna z przeszłości.
-Wypraszam to sobie.
-Nie ważne. Przejdziemy się? - Nagle spróbowała załagodzić całą tą sytuację. Od tak nagle mi wybaczyła? Coś się za tym kryło.
Jednak nie umiałem jej odmówić. Miała w sobie to coś, co pociągało facetów. Uroda, urok... i charakterek. Pomimo kłótni chciało się przy niej być.
Nie oglądając się za Disapre poszedłem z nią na spacer. Wyszliśmy z lasu, a wtem objawił się widok tamtejszego domku ciemnej wilczycy.
-Oo, chodź! Sprawdzimy go. - Adey ź uśmieszkiem na pysku pobiegła w jego stronę.
-Nie powinniśmy... - Krzyknąłem do niej zostawiając w tyle. Poczułem na sobie gniewne spojrzenie i rozejrzałem się. Przełknąłem ślinę i przeszedłem pustą łąkę.
-Zadowolona? - Spytałem szturchając Adey.
-Owszem. - Mruknęła mi do ucha i podeszła. - Nie ma tamtej dziuni? Kto to w ogóle był?
-A... kumpela.
-Tylko? - Zadała mi pytanie, które mogło o wszystkim zadecydować. Postanowiłem nie odpowiedzieć. - Ta cisza... czyli jednak ktoś?
-Uratowała mi już nie raź życie. - Sam w sumie dokładnie nie wiedziałem co to było. Ale wydawało mi się, że tylko przyjaźń.
-A szkoda, bo Ty umiesz je tylko odbierać. - Miałem już na nią tak wyprute z przyzwyczajenia, że mnie to nawet nie zabolało. Jednak czasem... coś się w sercu ruszy.
-Ugryź się czasem w język.
 -Ojć... przepraszam. Po prostu nadal mnie boli to, że mnie zostawiłeś... w takim trudnym momencie w życiu.
W tej chwili zbliżyła się bardziej wtulając się we mnie.  Usiadłem na podłogę, a ta liznęła mnie w pyszczek. Akurat musiała wejść Disapre. Adey zerknęła na nią ź niemiłym wzrokiem. Ja natychmiastowo wstałem i cofnąłem się od niej.
Adey zawarczała, a Disapre usiłowała się cofnąć i uciec. Biała wadera jednak za nią pognała.Powaliła ją na ziemię i zaczęła szarpać.
Ja nie wiedząc co robić podbiegłem do wilczyc. W biegu odskoczyłem od ziemi i złapałem na grzbiet Adey.
-Powaliło Cię? Co Ty robisz?! - Syknąłem na nią, gdy tylko wylądowała na  źiemi, a ja na niej.Jej odpowiedź skończyła się głupim uśmieszkiem. Wydawało mi się, ze ochłonęła więc podszedłem do Disapre.
 ______________________
Disapre? Omniomnio, Adey zaraz znów się do mnie dowali xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!