Położyłam łapę, na bolącej części pyska, a gdy odsunęłam ją od niego,
ujrzałam dość dużą ilość krwi. Nie sądziłam, że wejście do własnego
domu, będzie wiązało się z trzema wielkimi ranami na pysku. Splunęłam
krwią i widząc, zbliżającego się do mnie Nena, odsunęłam się dwa metry.
Wtedy wybuchłam, powrócił strach, te wszystkie emocje sprzed laty.
- Ty też?! – krzyknęłam, odsuwając się jeszcze bardziej.
Ten popatrzył na mnie pytająco, lecz gdy podszedł dość blisko, na jego
pysku widniało zdziwienie. Miałam mu w tej chwili chęć oddać, za tą całą
jego panienkę. Gdyż pozwalała sobie na zbyt dużo. Ale poczułam wtedy,
że nie dam rady. To, że tutaj byli jakoś dziwnie na mnie zadziałało.
Jakby powiedział jej wszystko, mimo, że prosiłam by tego nie zdradzał.
- Nic ci nie jest? – zapytał cicho, siadając naprzeciwko mnie.
- Nie, a od kiedy cię to obchodzi? – odpowiedziałam ściszając głos.
Nen spojrzał na mnie jakoś dziwnie, przez co odsunęłam się jeszcze
bardziej. Biała wadera wpierdolu, nie zamierzała jednak zostawić mnie z
nim nawet na chwilę. Gładziła go własnym ogonem, przez co basior z każdą
chwilą uśmiechał się jeszcze bardziej. Wtedy już nie wytrzymałam.
- Jesteś ślepy!
Oboje spojrzeli na mnie pytająco, jakby chcieli po chwili wyśmiać.
Otarłam ranę na pyszczku i spojrzałam na basiora, nie zwracając uwagi na
śmiejącą się do rozpuku waderę.
- Bawi się tobą a ty nic… Tłumacze ci wszystko a ty masz to w dupie!
Proszę ciebie bardzo, żyjcie w kłamstwie, oboje! Bo od kiedy ona się
pokazała, wszystko to co mówi,ę jest dla ciebie po prostu niczym!
- Zazdrosna? – zaśmiała się Adeya.
Warknęłam głośno, jeżąc sierść na grzbiecie.
- Zamknij się, lepiej – ostrzegłam ją.
- Bo co ty mi zrobisz?! Mam ci pociąć drugą połowę pyska – odpowiedziała szybko.
Opuściłam łepek, widząc jak Neny uśmiecha się na słowa wadery. Kolejny
raz coś ukuło mnie w serce, kolejny raz miałam dość świata, kolejny raz
wiedziałam, że nie jestem w stanie wygrać, że nie jestem w stanie pomóc.
Ukochana ciemnego basiora wstała, mówiąc, że nie ma sensu ze mną gadać.
Ten natomiast podszedł do mnie bliżej.
- Dis… - chciał zacząć coś mówić, lecz od razu mu przerwałam.
- Przecież masz mnie gdzieś, to od kiedy pamiętasz moje imię? – jęknęłam.
Odsunęłam się o kolejny metr, chcąc ucieć, lecz Nenyto dotknął moją łapę.
- Zostaw mnie, wszyscy mnie zostawcie…
Wściekłość w oczach wadery, zmusiła mnie do odwrócenia się w drugą
stronę i pobiegnięcia w stronę lasu. Dlaczego osoby którym ufasz, przy
których czujesz się bezpiecznie, nagle cię odtrącają? Czy taka jest już
kolej rzeczy? Chyba tak… Po raz drugi w życiu miałam dość wszystkiego.
Chciałam zaszyć się gdzieś i tak po prostu wyparować z życia innych.
Wspięłam się na pierwsze drzewo, by już po chwili zakryć pyszczek
łapami. Teraz same łzy, tylko bez ryku…
<Neny? Masz swą panienkę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!