- Uhm, przecież nic się nie stało. Choć gdybym nie wyczuł od ciebie woni Moon... Pewnie skończyłabyś jako padlina dla szczurów — posłałem jej tajemniczy, wypełniony po brzegi sarkazmem uśmiech. Wadera... zlękła się? Zazwyczaj każdy wyśmiewa taką gadkę, albo po prostu odchodzi urażony. Ona? Podkuliła ogon, patrząc na mnie wzrokiem pełnym żalu.
- Coś nie tak? — spytałem, podchodząc bliżej. Zrobiła wielkie oczy, oddalając się ode mnie za każdym moim krokiem. Widząc to, stanąłem w miejscu.
- E-Ej, weź ty się uspokój, co? Nie chcę mieć młódki na sumieniu... — rzuciłem spokojnym tonem. Przyzwyczaiłem się do tego, że niektórzy się mnie boją, ale w życiu nie skrzywdziłbym członka watahy bez powodu.
- N-Nie zrobisz tego, prawda? Nie zranisz mnie? Proszę...? — wyjąkała. Rysy mojego pyska natychmiastowo zmiękły.
- Nie. Przy okazji, nie mów mi "proszę pana", aż taki stary nie jestem! Wołaj mi Raphael, ewentualnie Rae — przedstawiłem się łagodnie. Nieznajoma przetarła sobie nos, a kąciki ust uniosły się niemrawo.
- Amisza... — szepnęła
- Poza tym, co ty tu w ogóle robisz? Pałętasz się sama, dotrzymać ci towarzystwa? Nic do roboty nie mam, to-
- Dobrze, dobrze — westchnęła, przerywając mi przy okazji — Jestem tu nowa, nikogo nie znam, terenów również
- To cię oprowadzę, a co mi tam!
<Amiiisza?>
Zaklepałam to, padalcu :(
OdpowiedzUsuńMogę usunąć, jak pisałam to nie było twojego koma, wybacz ;-;
Usuń(Blogger mnie ni lubi. Dodawanie komentarza - równo 33 minuty ;-;)
UsuńNie usuwaj, jak nie chcesz, ale licz się z tym, że też odpiszę XDD
Dobra, dobra XDD
Usuń