- Która to?! – usłyszałam zachrypły głos jednego ze strażników, zbliżającego się do mojej celi.
Wstałam, szybko podchodząc do umięśnionego bruneta. Ten uśmiechnął się szyderczo, wkładając rękę przez kratę. Czyżby tylko wtedy nie przepływał w nich prąd? Gdy ten pogładził mnie po policzku, poczułam obrzydzenie.
- No nie, ta nasza największa gwiazda, pana, nie może robić sobie krzywdy – szepnął.
- Sav – usłyszałam cichy głos, tak bardzo mi znajomy.
W jednej chwili, wykręciłam przeciwnikowi rękę, łamiąc mu ją przy tym całkowicie. Przerażający krzyk, rozniósł się po całej Sali, przywołując jeszcze większą ilość strażników. Widząc, że brunet leży nieprzytomny, z ręką między szczeblami, podbiegłam do Shada. Dobrze wiedziałam co mnie czeka, do czego mnie wykorzystają… Będę zwykłą prostytutką… Nie kontaktującą z rzeczywistością. Uścisnęłam dłoń chłopaka, chowając w niej - swoją twarz. Łzy same cisnęły mi się do oczu, chcąc pokazać moją bezsilność w tej sytuacji.
- Wyślą nas do jakiegoś obozu – szepnął jakiś chłopak za moim towarzyszem.
- Nie chce, proszę, nie chce być ich…. – jęknęłam.
- Spokojnie, będzie dobrze – powiedział Sha.
Ten odwrócił głowę w moją stronę zmuszając mnie bym na niego spojrzała. Usłyszałam głośne otwieranie krat. Silne ręce, chwyciły mnie za ramiona. Zaczęłam się szarpać, puszczając przy tym dłoń Shada. Wtedy poczułam jak rozrywa mi się serce, czując, że najprawdopodobniej nigdy już się nie zobaczymy, a nawet jeśli on mnie nie pozna, ja nie będę mogła ulokować tylu wspólnych wspomnień. Właśnie wtedy zrozumiałam, że darzę go czymś więcej niż zwyczajną przyjaźnią.
- Zostaw! – krzyknęłam starając się wpłynąć, na poczynania wartowników.
Widziałam jak Shadow, stara się rozerwać kraty, lecz to było niemożliwe. Gdy zostałam wyprowadzona za mosiężne drzwi usłyszałam pewne słowa, wypadające z ust mego przyjaciela? Obiektu westchnień? Sama nie wiem jak to opisać, lecz to drugie było o wiele bliższe… Nie umiałam ich jednak skleić w całość.
- Pójdziesz do niego szybciej, by cię złamał – szepnął mi jadowicie do ucha brodaty mężczyzna.
Wtedy to właśnie wyrzucono mnie na posadzkę w zupełnie innym, luksusowym pokoju. Automatycznie podsunęłam się do samych drzwi, opierając się o nie plecami i chwytając za niezbyt ostry przedmiot, jakim był pierwszy, lepszy wazon.
<Shad? No to mamy tak no pięknie noooo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!