28 maj 2016

Od Bandery - Cd Tomaki'ego

Czy czuję? Oczywiście! Tego zapachu nie sposób przeoczyć. Wyróżniał się spośród wszystkich innych jak łosoś na tle okoni. Czyli bardzo. Była to woń jakby kilku różnych stworzeń – lwa, kozy i jakiegoś gada. Kilka sekund później postrzegliśmy około sto metrów za nami nagły rozbłysk i wystający ponad drzewa słup ognia. Pięknie.
- Uciekamy – powiedziałam stanowczo, odwracając się i kuśtykając najszybciej jak mogłam. Tomaki ruszył za mną ze skrzywioną z bólu miną. Jakiś czas później ziemia zadrżała pod naszymi łapami – to potwór ścigał swoją ofiarę, zapewne jakąś sarnę, jelenia czy większego zająca. Nie odwracałam się, szłam tylko dalej przed siebie. Skręcona kończyna bolała mnie mniej, ale mimo to nie potrafiłam na nią stanąć nie powodując mocnego ukłucia bólu. Po dziesięciu minutach ścieżka nagle skończyła się, a my stanęliśmy pod niemal pionową skałą.
- Wiesz, chyba zaczynam myśleć, że idziesz gdzie popadnie – powiedział Tomaki.
- Zapomniałam o tym. Normalnie wchodziłam po linie. Powinna być gdzieś tutaj…
Niewiele za nami rozległ się ryk potwora. Szybko przeleciałam wzrokiem w poprzek ściany i w końcu dostrzegłam ciemny zarys liny. Ruszyłam właśnie w tę stronę, a towarzyszący mi basior poszedł za mną. Po kilku chwilach znaleźliśmy się przy sznurze. Pozostawał jednak pewien drobny problem – jak wadera ze skręconą łapą oraz poraniony basior mają jej użyć? Jeszcze na dodatek ta chimera. Wspominałam już, że goniła nas chimera? Taka plująca ogniem chimera? Nie? W takim razie wspominam – goniła nas plująca ogniem chimera.
<Tomaki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!