Na ,,trzy'' zaczęłam biec wprost na mojego towarzysza, by po kilku sekundach znaleźć się na jego plecach. Kalan, tak samo jak elf Nifenye, zachwiał się przez siłę uderzenia, cicho przeklinając pod nosem mnie i cały kobiecy gatunek.
- Co ty odpierdalasz?
- Biegnij do drzewa, później ci wszystko wytłumaczę- wyszeptałam mu wprost do ucha.
Odpowiedział mi jeszcze piękniejszą wiązanką ,,zakazanych słów'', ale jednak dał radę ruszyć te swoje umięśnione cztery litery. Widząc, jak się opierdzielał, kujnęłam go piętą w bok, jak jakiegoś konia.
- Szybciej, szybciej!- zaśmiałam się.
Już bez zbędnych komentarzy, przyspieszył ile sił w nogach, zbliżając się do celu. I diabli wzięli zawody, bowiem niedługo potem obaj panowie zatrzymali się w połowie drogi, gapiąc się na wielką roślinę. A raczej na kogoś, kto wyłonił się z rzucanego przez nią cienia. Facet mierzył co najmniej dwa metry, pewnie przewyższając nawet dorosłego elfa. Białe jak śnieg włosy rozwiane były na wszystkie strony, co nadawało mu pewnego uroku. A jednak wyczuwałam od niego coś, z czym bardzo rzadko się spotykałam. Władczość, pewność siebie i ogrom negatywnych emocji. Czy to...
- Raug- odezwał się mój ,,wierzchowiec'', wypowiadając na głos moje własne myśli.
Demon przystanął, zapewne przez dźwięk własnego imienia. Jego stalowe spojrzenie skierowane zostało w całą naszą czwórkę, by po chwili stopnieć... Napotkawszy Nifenye, jakoś zmiękł. Jaja jakieś? A może to tamten białasek, w którym kiedyś się kochała... Tylko jak on miał?
<Nifcia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!