- Nh, w takim razie złożę ci życzenia teraz. Nie wiem, czy czasami nie umrze mi się drugi raz — westchnąłem, uśmiechając się lekko. Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym jedno — co kurwa? — oczywiście, swojego deseru nie porzucił.
- No i z tym wiekiem też trochę przesadziłem. Starszy od ciebie jestem o jakieś paręnaście dobrych stuleci. Gdybyś tylko widział, jaki to koszmar! — rzuciłem, łapiąc się po obu stronach łba. Wspomnienia związane z tamtymi wydarzeniami są na tyle okropne, że momentalnie boli mnie głowa. Tetsu natomiast dławił się swoim posiłkiem, podczas gdy ja przyjąłem formę człowieka, tylko bardziej tego demonicznego.
- Że jak co? — wymamrotał, przecierając usta swoją ręką — Ale dobra, mniejsza. Od kiedy jesteś w watasze? W ogóle, fajny ogon — oznajmił cicho, przyglądając się mu uważnie. Już wyciągnął ku niemu dłoń, już chciał go dotknąć, lecz pacnąłem go końcówką, grożąc mu palcem.
- Poszoł won mi od niego! Przestrzeń osobista, jeszcze mi go, ubrudzisz tym cukrem, kurde — burknąłem, oplatając go wokół nogi — Ino wiem, że jest zajebisty, nic go nie przebije oprócz żula wyprowadzającego pawia ma spacer, tak właśnie — towarzysz pokręcił z przekonaniem swoim łbem. Ugryzł jeszcze resztkę tego... no... czegoś na "D", nie ogarniam wcale a wcale nazw. Trudno mi je zapamiętać — W watasze jestem od ponad roku, może coś koło tego, sam nie wiem. Nie liczę lat, bo nie mam po co. Wieczna młodość, lecz niestety nie nieśmiertelność. Każdy cios może mnie zabić, jak i ciebie, zawsze jest opcja, aby to sprawdzić, he. Poza tym, wymiękłbym po jeszcze jednym takim. Źle reaguję na słodycze. A to twoje dango to już w ogóle. Dobrze to powiedziałem?
- Dawaj, nie wymiękaj! Stawiam swoją kasę na to, że ci się uda, stary! — wrzasnął entuzjastycznie. Wyzwanie mi stawiasz, tak? Okej, w takim razie nie odpowiadam za złamane oczy i wydłubane nogi. Wróć. Coś tam jest nie tak jak trzeba.
Minęło parę minut od tego, kiedy Tetsu zaproponował układ. W pewnym momencie wyciągnąłem ku niemu dłoń, oczekując D... d... szlag by to.
- Jedziemy z koksem — twarz ozdobił delikatnie, lecz tak tylko delikatnie, tajemniczy wyszczerz. Basior podał mi zawiniątko. Odwinąłem sprawnie opakowanko, tego czegoś było tam z dziesięć.
Chwilę później wszystko zniknęło. Łącznie z papierkiem. Folijką, cokolwiek! Byłem nakręcony jak cholera, ręce dostały chyba padaczki, widziałem plamy tańczące kongę na drzewie, ogon latał w te i we w tę, po prostu cukier nie jest dla mnie dobrym pomysłem!
- T, Tet... TET JA NIE MOGĘ ZRÓB COŚ, CZUJĘ SIĘ JAKBYM MIAŁ HELIKOPTRA WE FLAKACH! — wydarłem się, odchylając się do tyłu, nadal siedząc na ziemi. Słodycze działają na mnie jak narkotyki, SPALIĆ TO NA STOSIE.
<Tetsu? Nie chce mi się spać ;U; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!