Dzień
zaczął się wręcz wspaniale. Słońce właśnie rozpoczynało swoją codzienną
wędrówkę po niebie. Wybiegłam z jaskini, chcąc rozprostować kończyny po
całej nocy spędzonej w bezruchu. Dotarłam do niewielkiego jeziorka,
przy którym ujrzałam małą waderę. Leżała sobie spokojnie na miękkiej
trawie, spoglądając w błękitne niebo, przyozdobione jedynie w paru
miejscach puchatymi obłoczkami. Na mój widoke zerwała się gwałtownie i
czym prędzej czmychnęła w krzaki. Westchnęłam cicho, patrząc jeszcze
chwilę w tamtą stronę. Jestem aż taka straszna? Odwróciłam się, po czym
potruchtałam w przeciwną stronę, rozglądając się dookoła i podziwiając
piękno wiosennej przyrody. Ostatecznie zatrzymałam się przy Magicznym
Wodospadzie. Ułożyłam się wygodnie na brzegu. Szum wody oraz delikatny
wiaterek ukołysał mnie do snu.
~~~*~~~
Obudziłam się kilka godzin później, prawdopodobnie koło godziny 14-tej. Niebo zakrywały ciemne chmury, co zwiastowało nadejście burzy. Od razu powróciłam do swojej jaskini. Zdążyłam w ostatniej chwili, gdyż już po następnych kilkunastu minutach na dworze rozpętało się istne piekło. Dawno nie widziałam takiej nawałnicy. Lał ulewny deszcz, pioruny i błyskawice co chwila na sekundę rozświetlały niebo, grzmoty dudniły niemalże bez przerwy, a wiatr można było porównać do huraganu. Gdybym została na zewnątrz mogłabym nawet zginąć. Gdy tak obserwowałam przez "okno" z mojej jaskini co działo się na polu, nagle dostrzegłam tę samą waderkę, którą widziałam rano. Sidziała skulona, trzęsąc się ze strachu i zimna. Natychmiast wybiegłam z jaskini. Dopadłam do małej, u której mój widok zapewne wywołał strach. Bez słowa chwyciłam ją, uważając, by nie zrobić jej krzywdy.
- Puść mnie! Proszę! Nie chcę! - płakała.
Szybko zaniosłam ją do mojej jaskini, nie zważając na jej protesty i błagania. Postawiłam ją delikatnie na ziemi, a ta natychmiast skuliła się w kącie. Zrobiłam kakao, po czym podeszłam do małej.
- Proszę, zostaw mnie... - powiedziała błagalnym głosem.
Ku jej zdziwieniu podałam jej kubek pełen gorącego płynu.
- Wypij, rozgrzejesz się - powiedziałam spokojnie, po czym odsunęłam się kilka metrów, chcąc w ten sposób pokazać, że nie mam złych zamiarów.
< Anabel? >
~~~*~~~
Obudziłam się kilka godzin później, prawdopodobnie koło godziny 14-tej. Niebo zakrywały ciemne chmury, co zwiastowało nadejście burzy. Od razu powróciłam do swojej jaskini. Zdążyłam w ostatniej chwili, gdyż już po następnych kilkunastu minutach na dworze rozpętało się istne piekło. Dawno nie widziałam takiej nawałnicy. Lał ulewny deszcz, pioruny i błyskawice co chwila na sekundę rozświetlały niebo, grzmoty dudniły niemalże bez przerwy, a wiatr można było porównać do huraganu. Gdybym została na zewnątrz mogłabym nawet zginąć. Gdy tak obserwowałam przez "okno" z mojej jaskini co działo się na polu, nagle dostrzegłam tę samą waderkę, którą widziałam rano. Sidziała skulona, trzęsąc się ze strachu i zimna. Natychmiast wybiegłam z jaskini. Dopadłam do małej, u której mój widok zapewne wywołał strach. Bez słowa chwyciłam ją, uważając, by nie zrobić jej krzywdy.
- Puść mnie! Proszę! Nie chcę! - płakała.
Szybko zaniosłam ją do mojej jaskini, nie zważając na jej protesty i błagania. Postawiłam ją delikatnie na ziemi, a ta natychmiast skuliła się w kącie. Zrobiłam kakao, po czym podeszłam do małej.
- Proszę, zostaw mnie... - powiedziała błagalnym głosem.
Ku jej zdziwieniu podałam jej kubek pełen gorącego płynu.
- Wypij, rozgrzejesz się - powiedziałam spokojnie, po czym odsunęłam się kilka metrów, chcąc w ten sposób pokazać, że nie mam złych zamiarów.
< Anabel? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!