Kojący szum fal, dźwięk nieodpowiedni dla zaistniałej sytuacji. Równe uderzanie łap i kopyt po mokrym piasku. Skrzeczenie mew szybujących na wietrze. Wilcze dyszenie.
Odwróciłam głowę. Odległość dzieląca mnie i jednorożca nie wzrosła, a wręcz nieco zmalała. Nigdzie nie widziałam dobrej kryjówki lub drogi ucieczki. Biegłam najszybciej jak mogłam od dobrych kilku minut i byłam coraz bardziej zmęczona. Wiedziałam, że długo nie uciągnę. Wszystko skończyło się jednak jeszcze szybciej, niż myślałam i w inny sposób, niż się spodziewałam. Mianowicie potknęłam się o kamień i przekoziołkowałam kilka metrów. Jednorożec szybko pokonał dzielącą nas odległość, ale tuż przed nim pojawiła się Surge. Ostatnimi czasy stała się dla mnie dobrą przyjaciółką. Klacz stanęła dęba, prychając ze złością. Rogaty koń odbiegł z niechęcią.
- Czym go wnerwiłaś? – usłyszałam nieznajomy głos. W niewielkiej odległości ode mnie stała skrzydlata wadera i przyglądała mi się nieufnie. Wstałam i otrzepałam futro z piasku.
- Nie mam pojęcia – odparłam. To była prawda. Pływałam sobie w morzu, kiedy nagle on pojawił się obok mnie i zaczął mnie gonić.
- Jesteś pewna, że nic ci nie jest? – zapytała wadera.
- Wszystko w porządku. Przy okazji, jestem Bandera.
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!