- Hm. Zastanawiam się czy to nie jest przypadkiem... - rzekłam zanim Bandera mi przerwała.
- Patrz tam jest miasto chodźmy tam! - zawołała wilczyca.
Zmieniłyśmy się w ludzi i ruszyłyśmy w stronę miasta. Przyjrzałam się mu bliżej... już wiedziałam gdzie jesteśmy. Nagle jacyś przechodni gdy zauważyli nas na koniach zaczęli wołać uradowani.
- Księżniczka Katherine!
- Kur*a znów się zaczyna. - powiedziałam zwieszając głowę.
Nagle minęła nas straż królewska i zwołała do zamku. Król siedział na szczerozłotym tronie. Dokładnie tak jak to pamiętałam.
- Księżniczka Katherine. - powiedział cicho.
Ze względu na to iż zbliżała się noc służący wskazali nam pokoje, a konie wprowadzono do stajni.
- Co tu się dzieje? I czemu zwą ciebie Katherine? - zapytała Bandera.
- Zaraz ci wytłumaczę. Wszystko i dokładnie. - powiedziałam cicho.
- To było tak :
Gdy byłam mała moi prawdziwi rodzice zostawili mnie pod drzwiami tego zamku. Rano kiedy król wyszedł na dziedziniec zauważył mnie jak bawiłam się kamyczkami wziętymi z ziemi. Władca wraz z żoną przygarnęli mnie i nadali mi imię Katherine. Było mi tutaj dobrze. Bawiłam się z innymi dziećmi, uczyłam się jeździć konno, strzelać z łuku i walczyć za pomocą miecza. Dwa lata później przyszła na świat moja młodsza siostra Jennifer. Byłam naprawdę szczęśliwa. Byłyśmy niczym dwie bratnie dusze które się uzupełniały całkowicie, bawiłyśmy się razem, wspierałyśmy się wzajemnie i zwierzałyśmy się sobie. Pewnego dnia mój ojciec stwierdził " iż jest za stary by móc dalej rządzić" i powiedział że odda tron najstarszej córce. Czyli mnie. Podczas ćwiczeń Jennifer rzuciła się na mnie z nożem. Wystraszyłam się. Już wiedziałam że chciała mnie zabić z zazdrości ponieważ ona była "prawdziwą" córką króla. Uciekłam na tyle daleko od domu żeby nikt nie mógł mnie znaleźć.Las był głęboki i gęsty a zarazem straszny.Wiedziałam że w tym lesie siedzą różne maszkary.Szłam wąską krętą dróżką nieświadoma tego jaką tajemnicę a zarazem przygodę odkryję.W krzakach nieopodal coś się poruszało nerwowo.Niepewnie podeszłam do krzaka i go odsłoniłam,a to co zobaczyłam wprawiło mnie w przerażenie.W owych krzakach siedział potwór.
Chciałam uciekać ale łapy miałam jak z ołowiu.Jakaś magiczna siła pociągała mnie do bestii. Odważyłam się podjąć walkę,a była ona śmierć i życie.Tworzenie tornad miałam w krwi,a tworzenie wichur opanowałam w wieku 6 miesięcy.Okazało się to wtedy bardzo pomocne.Nie dawałam już rady ale walczyłam do skutku.Skoczyłam z pazurami i zębami i wbiłam je w monstrum.Upadł ale zdążył wypowiedzieć ostatnie słowa co brzmiało jak groźba:
-Jeszcze nie wygrałaś!Znajdę cię i zabiję!-
Byłam wstrząśnięta tym co przed chwilą się działo ale ruszyłam w dalszą drogę w odnalezieniu miejsca do zamieszkania.Słońce miało się ku zachodowi więc trzeba było znaleźć sobie miejsce do przenocowania.Niedaleko koło mnie była niewielka jaskinia więc zmierzałam w tamtym kierunku.Jaskinia była zimna i ciemna i najwidoczniej całkiem przestronna.Usiadłam na progu groty i patrzyłam jak słońce zachodzi nad widnokręgiem.Ułożyłam sobie legowisko z liści które opadły z dębu.Do później nocy zastanawiałam się nad groźbą potwora.
-Jak może powrócić przecież zmarł?!A może..nie niemożliwe.Może nie umarł?!-zamyślałam się nadal nad jego słowami.
Położyłam się spać około północy ale z niepokojem.Mój sen był dziwny....może nie był to sen lecz halucynacja?!Nie wiem...Sen był następujący:
Stałam przed ludzką pizzerią.Na szyldzie było napisane: Fazber's Pizza.Weszłam do środka ponieważ coś mnie ciągnęło a po drugie drzwi były otwarte.W środku zobaczyłam masę dzieci i dorosłych,a na scenie stały roboty-zwierzaki które grały piosenki.Wiedziałam już jedno że trafiłam na przyjęcie urodzinowe.W tłumie robotów zwierzaków zobaczyłam jednego wcale nie podobnego do reszty.Był królikiem trzeba dodać że złotym,miał taki dziwny uśmiech jakby chciał zrobić coś potwornego.Szłam spokojnie za owym jegomościem żeby zobaczyć co planuje.Królik szedł na zaplecze,a szóstka dzieci szła za nim.Drzwi powoli się zamykały więc pobiegłam razem z nimi na zaplecze.To co tam zobaczyłam było istnym horrorem....ze złotego królika wyszedł fioletowy człowiek.Wyglądał zupełnie jak psychopata,a jego uśmiech potwierdzał moją teorię na temat jego stanu umysłowego.W prawej ręce trzymał nóż,a po minach dzieci było widać że są przestraszone nie na żarty.Drzwi były tym razem zamknięte na klucz.Fioletowy mężczyzna zbliżył się do jednego z dzieci i ......zabił je!Potem zabił one kolejne dziecko i kolejne,do czasu kiedy wszystkie były martwe.Mężczyzna roześmiał się głośno koło niego pojawiły się stroje robotów zwierzaków jeden był inny...złoty.Nie ten sam którego on sam użył.Był złoty ale ten przypominał misia.Miał mikrofon,muszkę i cylinder.Na mych oczach Marionetka wkładała kostiumy na martwe dzieci.Kiedy skończyła kostiumy ożyły.Film jakby się urwał...obudziłam się,a ranek był piękny i słoneczny.Wyszłam z jaskini i poszłam się pożywić przed dalszą podróżą.Była długa ale jakaś spokojna.Byłam pewna że to jest jakiś podstęp.Jak się potem okazało nie myliłam się.Szłam coraz dalej aż w końcu dotarłam do jakiegoś dziwnego miejsca.Po chwili zobaczyłam ciebie.Tą część historii znasz lecz nie jest to koniec.Tej nocy kiedy się spotkałyśmy po raz pierwszy miałam znowu dziwny sen...
Tym razem byłam w jakimś mrocznym miejscu co na samą myśl miało się dreszcze.Szłam ciemnymi korytarzami.Wiły się,skręcały w co poniektórych miejscach.Po dłuższym błąkaniu się odkryłam dziwny pokój.W tym pomieszczeniu było tylko jedno okno,a na polu panowała burza z błyskawicami.Po około pięciu minutach zaczęła się dziać akcja.Jeden duch dziecka gonił tego samego fioletowego człowieka który zabił szóstkę dzieci.Wokoło niego zebrała się jeszcze pięć duchów dzieci.Jedno z nich zagoniło go do kostiumu którym kiedyś zwabił niewinne niczemu dzieci.Wszedł do stroju i przez chwilę słyszałam jego szyderczy śmiech.W ułamek sekundy akcja zmieniła bieg.Kostium miażdżył ciało fioletowego mężczyzny.Strój cały zaczął się trząść,a wokoło niego pojawiła się kałuża krwi.Film ponownie się urwał...pojawił się nowy dzień.Od kilku dni czułam że ktoś mnie śledzi ale nie wiedziałam kto.Poznałam wiele wilków o różnych historiach.
-Po 5 dniach w nocy 23:30--------
Nadal zastanawiałam się nad moimi 2 snami.Miały jakąś łączność miedzy sobą.Nie wiedziałam że tej nocy odkryję wielką tajemnicę której jeszcze nikt nie odkrył.Po północy zaczęły z ciemności ciche jęki ale dobrze wiedziałam że grotę tę zamieszkuje tylko ja...Około 2 am do jęków doszły szelesty i kroki.Z minuty na minuty dźwięki się nasilały i to coś szło do mnie.Potwór był zaledwie kilka kroków ode mnie to wiedziałam doskonale.Nagle z ciemności wyłonił się potwór.
Monstrum się odezwało:
-Witaj znowu się spotykamy!!Ja wiem kim jesteś ale ty nie wiesz kim JA jestem...-
Miał głos podobny do człowieka ale trochę zniekształcony.Odezwał się ponownie:
-Jestem Springtrap...byłem człowiekiem dziś maszyną...Kiedyś zwano mnie Purple Guy'em...-
Zastanawiałam się nadal nad jego słowami.
-Jakiś czas temu widziałaś i walczyłaś ze mną w lesie...Trzeba przyznać że masz odwagę lwa.Zapewne nadal się zastanawiasz jaką łączność mają te dwa sny którymi cię na pewien sposób obdarzyłem.-rzekł dosyć srogim tonem
-To ty?!...-ledwo wyjąkałam
-Tak..Oba są moimi wspomnieniami.Ten ostatni przedstawia mą śmierć.Wiesz czemu ci je pokazałem?!-zapytał
-Nie...nie wiem..-wyjąkałam
-Od lat 30 uwięziony jestem w tym kostiumie.Nie mogę się wydostać...Nikt na świecie nie zna historii Fazber's Pizza właśnie tego incydentu jak i mej śmierci...-powiedział
Nie odpowiadałam ponieważ nie wiedziałam co powiedzieć.Teraz wszystko stało się jasne....Springtrap odezwał się i wyrzekł:
-Roboty które widziałaś w pizzeri były animatronami...strój ten który zapewniał mi bezpieczeństwo okazał się mym zabójcą ale do dziś nie żałuję że mordowałem.Teraz czas na twą śmierć!!-
Springtrap otworzył swą paszczę,a w niej....była fioletowa czaszka człowieka.Potwór rzucił się na mnie,a ja próbowałam wezwać pomoc na próżno wydałam tylko cichy jęk.Złapał mnie i zaczął dusić i cicho szeptał:
-It's Time To Die-
Ugryzłam go w rękę,a on w tym momencie wypuścił mnie z uścisku.Podjęłam się ponownie walki z nim.Walka była ostra i zacięta,a i nie było łatwo.Używałam swego żywiołu do obrony i walki ale używałam też pazurów i kłów.Bitwa była długa ale wiedziałam że ktoś będzie musiał odpaść.Powoli opadałam z sił,a mimo wszystko nie miałam żadnych ran i obrażeń.Walka trwała by jeszcze dłużej gdyby nie to że miałam przy sobie młotek.Podniosłam go i zaczęłam niszczyć wroga.Nie długo to trwało kiedy poległ,ale jakimś magicznym cudem animatron zniknął jak poległ.Chciałam się wyspać ale wybiła godzina 6:00.
- Na prawdę to wszystko się wydarzyło? - zapytała dziewczyna.
- Tak. I to wszystko przez zazdrość mojej siostry. - stwierdziłam.
Ułożyłam się do łóżka i poszłam spać.
<Bandera???? XDDD Taki mały Brak weny XDDD>
Ładny mi brak weny xD A tak poza tym Bandera nie potrafi przemieniać się w człowieka. Ona udaje psa, dla części gadającego xD
OdpowiedzUsuńUpss... FAIL! xDDDDDDDD
UsuńMogłabyś odpuścić z tą grą? Wszystkim juz się to znudziło.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Urazą.
UsuńOkej lubisz tą grę, rozumiem to, chociaż ja jej nie lubię *teraz wszyscy się na mnie rzucą, bo chyba jako jedyna nie lubię FNAF'a*, ale no wiesz...
Ja lubię, ale nie AŻ TAK przesadnie, no plz ;-;
UsuńJa kiedyś lubiłam Fnafa, ale teraz mam na niego MEGA MEGA alergię. Wszyscy o tym pieprzyli na prawo i lewo ;.;
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńUrazo mam taką wenę,a nie inną. To tylko moja sprawa jak wygląda opowiadanie. Ja chciałam żeby było obszerne, a nie na jakieś 40 - 50 wyrazów. Trzeba umieć uszanować to że ktoś chce pisać o tym a nie o tamtym. Jeśli was uraziłam to sorry ale to jest moje osobiste zdanie.
OdpowiedzUsuńNo dobrze, ja to rozumiem, ale policz sobie opowiadania w których występują postacie z FNaF'a. To już naprawdę jest męczące, Amor.
UsuńNie mogę nic na to poradzić. Powoli mi gier i książek brakuje dla weny. :v
UsuńNo ale wataha jest po to, żeby właśnie wymyślać własne historie i przygody, a nie pisać to co w grach, książkach, czy filmach! Okej, można się czasem zainspirować, ale nie pisać cały czas tylko na jeden temat!
UsuńZgadzam się z Rose. Ileż można?
UsuńHmm. Jeśli wam się opowiadanie nie podoba to po prostu zignorujcie je,a nie żalcie się bo jest FNaF. Po za tym ostatnie opowiadanie z tej gry było rok temu :) Jeśli wam nie odpowaida taka tematyka to cóż wasz problem ale proszę o to aby uszanować to a nie hejtować. W ten sposób unikniemy problemów i kłótni. Zróbcie to żebyście się wy nie złościli,ja, ani inni z watahy.
UsuńRok temu wataha miała raptem miesiąc, kochana.
UsuńKurczę.. wiesz o co mi chodzi. Ostatnie tego typu było kiedy poszłam ożywić Miu. Czyli stosunkowo dawno.
UsuńNiby Amortencja taka zła, a tak naprawdę to Wy robicie problem, dziewczyny. Ostatnie opowiadanie związane z FNaF'em zostało opublikowane 6 grudnia 2015 roku. Coś mi się nie wydaje, aby pisała cały czas o tej grze. Teraz Amor ma manię na punkcie Baśnioboru i Undertale'a. Poza tym, skoro cała historia Amortencji opiera się na tej grze, to jej "dopowiedzenie" też musi być związane z Five Nights at Freddy's.
UsuńTu macie dowód na potwierdzenie moich słów:
http://screenshot.sh/owjRyMJa7e3QG
*Czekam na hejty i gównoburzę.*
Usuń