Popatrzyłam na nią. W tym momencie poczułam jakby coś
powoli mnie puszczało. Nadal miałam opuszczoną głowę. Odwróciłam wzrok i
usłyszałam jak powoli odchodzi.
- Masz rację... - stanęła i popatrzyła na mnie, a ja wyprostowana popatrzyłam przed siebie.
- To nie moja wina... nie moją winą było to, że inni przez mój uśmiech czuli do mnie coś więcej. To nie moja wina, że moja matka zdradziła jakiegoś innego. To nie moja wina, że nie mam skrzydeł i to nie moja wina, że mój biologiczny ojciec pobił z ojczymem! - poczułam jak wiatr zaczyna wiać. Poczułam, że wszystkie winy za które się obwiniałam zniknęły jak ten wiatr który musnął mi po karku. Poczułam jakby kajdany opadły. Zamknęłam oczy. Ujżałam w swojej świadomości siebie jako małą niewinną waderkę z blizną na oku okrążoną strachem i śmiechami. Stałam tam. Przed nią. Jednym słowem rozgoniłam śmiechy. Waderka popatrzyła na mnie.
- N... naprawdę nie musimy się już bać? - spytała mnie mała ja. Podeszłam do niej.
- Nie myśl o tym... to nie nasza wina pamiętaj... - mała ja uśmiechnęła się i przytaknęła po czym zmieniła się w światełko które połączyło się ze mną. Wróciłam myślami do realistycznego świata... Poczułam jak Ifuss stoi koło mnie. Po chwili... Trach! Uśmiechnęłam się. Nie na przymus ani na zakład. To był mój miły, lekki i piękny uśmiech jak ten z czasów młodości. Tyle lat obwiniałam się za coś, co nie było z mojej winy... a dzięki niej to zrozumiałam...
- Masz rację... - stanęła i popatrzyła na mnie, a ja wyprostowana popatrzyłam przed siebie.
- To nie moja wina... nie moją winą było to, że inni przez mój uśmiech czuli do mnie coś więcej. To nie moja wina, że moja matka zdradziła jakiegoś innego. To nie moja wina, że nie mam skrzydeł i to nie moja wina, że mój biologiczny ojciec pobił z ojczymem! - poczułam jak wiatr zaczyna wiać. Poczułam, że wszystkie winy za które się obwiniałam zniknęły jak ten wiatr który musnął mi po karku. Poczułam jakby kajdany opadły. Zamknęłam oczy. Ujżałam w swojej świadomości siebie jako małą niewinną waderkę z blizną na oku okrążoną strachem i śmiechami. Stałam tam. Przed nią. Jednym słowem rozgoniłam śmiechy. Waderka popatrzyła na mnie.
- N... naprawdę nie musimy się już bać? - spytała mnie mała ja. Podeszłam do niej.
- Nie myśl o tym... to nie nasza wina pamiętaj... - mała ja uśmiechnęła się i przytaknęła po czym zmieniła się w światełko które połączyło się ze mną. Wróciłam myślami do realistycznego świata... Poczułam jak Ifuss stoi koło mnie. Po chwili... Trach! Uśmiechnęłam się. Nie na przymus ani na zakład. To był mój miły, lekki i piękny uśmiech jak ten z czasów młodości. Tyle lat obwiniałam się za coś, co nie było z mojej winy... a dzięki niej to zrozumiałam...
<Ifuss? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!