Moje całe życie legło w gruzach w ułamku jednej chwili. Już zaczynałem wychodzić na prostą, zmieniłem się, ale to nic nie dało. Los chciał, abym dalej pozostawał samotny. Teraz, nie mam już praktycznie niczego. Połowy wilków z watahy nawet nie znam, nie wiem, co mam zrobić.
Spojrzałem ukradkiem na Cuttle. Pobladła, serce przestało rytmicznie chodzić. W pewnym momencie ucichło, już na zawsze. To nie to, czego chciałem. Nie, nie obwiniam się za jej śmierć, ale nie będę potrafił korzystać z życia, tak jak mi mówiła. Przycisnąłem ją do siebie mocniej, temperatura spadała.
Niedługo będzie tylko kawałem mięsa. Workiem kości, niczym. Odejdzie do piekła, będzie wiecznie nieszczęśliwa. Mówili, że to tak dobre miejsce, że normalnie się zabijają aby tam się dostać. Raphaelu, czy to tak nieładnie żartować sobie w takiej chwili?
- Nie, nie, nie nie nie nie nie... - zawyłem, przymykając powieki. - Nienienie... Zabiję skurwysyna, który Ci to zrobił... Słyszysz? Nie odpuszczę mu... - uniosłem wzrok, obserwując niebo. Teraz naprawdę wszystko ucichło, a słońce leniwie zniżało się ku horyzontowi. Ostatni raz przyjrzałem się waderze, muskając ją lekko nosem. Może się obudzi? Wstanie, zakrzyknie niespodzianka, frajerzy! i zatańczy kongę, co!? Nie, nie, to się nie spełni. Pod wpływem emocji zmieniłem postać na demona. Delikatnie ułożyłem samicę na grzbiecie, po czym popędziłem do jaskini, w której zamieszkiwała jej kuzynka.
- MIU! - wydarłem się, przyjmując pierwotną formę. Miałem nadzieję, że tutaj jest.
- Raphael...? - z głębi groty wyłoniła się smukła postać. - Wiesz, że mam zajęcia? Muszę... - przerwałem jej, podchodząc do niej z Cuttle na plecach.
- Cutt... Ona... - głos mi się załamał. - Ona... - łzy ponownie poleciały. Czujka popatrzyła się na mnie z niepokojem, próbując odgadnąć, kogo niosę.
- Nie... Żartujesz tak? Ona śpi? Zapiła się? Jest ranna...? Raphael, nie masz co drama...
- Nie żyje. - odpowiedziałem, zbierając się do kupy. Ustawiłem jej ciało na kamieniu.
- C-Co...? - odparła, zakrywając pysk łapami. - Mój Boże...
- Ja... Nie idź za mną, dobra? Ja... Chcę pobyć sam... - mruknąłem, odwracając się gwałtownie. Miu wołała coś jeszcze za mną, ale nie zwracałem na to uwagi. Nie wiem, gdzie biegłem, nie wiem dokąd miałem się podziać.
I ta kompletna cisza.
Spojrzałem ukradkiem na Cuttle. Pobladła, serce przestało rytmicznie chodzić. W pewnym momencie ucichło, już na zawsze. To nie to, czego chciałem. Nie, nie obwiniam się za jej śmierć, ale nie będę potrafił korzystać z życia, tak jak mi mówiła. Przycisnąłem ją do siebie mocniej, temperatura spadała.
Niedługo będzie tylko kawałem mięsa. Workiem kości, niczym. Odejdzie do piekła, będzie wiecznie nieszczęśliwa. Mówili, że to tak dobre miejsce, że normalnie się zabijają aby tam się dostać. Raphaelu, czy to tak nieładnie żartować sobie w takiej chwili?
- Nie, nie, nie nie nie nie nie... - zawyłem, przymykając powieki. - Nienienie... Zabiję skurwysyna, który Ci to zrobił... Słyszysz? Nie odpuszczę mu... - uniosłem wzrok, obserwując niebo. Teraz naprawdę wszystko ucichło, a słońce leniwie zniżało się ku horyzontowi. Ostatni raz przyjrzałem się waderze, muskając ją lekko nosem. Może się obudzi? Wstanie, zakrzyknie niespodzianka, frajerzy! i zatańczy kongę, co!? Nie, nie, to się nie spełni. Pod wpływem emocji zmieniłem postać na demona. Delikatnie ułożyłem samicę na grzbiecie, po czym popędziłem do jaskini, w której zamieszkiwała jej kuzynka.
- MIU! - wydarłem się, przyjmując pierwotną formę. Miałem nadzieję, że tutaj jest.
- Raphael...? - z głębi groty wyłoniła się smukła postać. - Wiesz, że mam zajęcia? Muszę... - przerwałem jej, podchodząc do niej z Cuttle na plecach.
- Cutt... Ona... - głos mi się załamał. - Ona... - łzy ponownie poleciały. Czujka popatrzyła się na mnie z niepokojem, próbując odgadnąć, kogo niosę.
- Nie... Żartujesz tak? Ona śpi? Zapiła się? Jest ranna...? Raphael, nie masz co drama...
- Nie żyje. - odpowiedziałem, zbierając się do kupy. Ustawiłem jej ciało na kamieniu.
- C-Co...? - odparła, zakrywając pysk łapami. - Mój Boże...
- Ja... Nie idź za mną, dobra? Ja... Chcę pobyć sam... - mruknąłem, odwracając się gwałtownie. Miu wołała coś jeszcze za mną, ale nie zwracałem na to uwagi. Nie wiem, gdzie biegłem, nie wiem dokąd miałem się podziać.
I ta kompletna cisza.
< Cuttle, może ożyjesz, i odpiszesz, co? ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!