Był mroźny, zimowy dzień. W ten oto dzień postanowiłam wybrać się na
polowanie. Delikatne podmuchy wiatru muskały moją białą sierść, czyniąc
ją zmierzwioną do szczytów możliwości. Układałam ugięte łapy powoli na
śnieżnym podłożu, byłam wręcz niewidoczna na tle śniegu. Docierając do
końca łąki skierowałam wzrok na skałę wyglądającą nad dwoma malutkimi
brzózkami. To właśnie zza tego kamienia dotarł do mnie odór łani z
młodym, wzdrygnełam się na samą myśl o ... czymś tam. Cicho podczołgałam
się do głazu, uważając aby nie narobić niepotrzebnego hałasu.
Wystawiając nos w stronę owych roślinożerców, wyczułam również nutkę
świeżej krwi. Wyskoczywszy przed skałę ujrzałam pojedyńcze krople koloru
rubinu. W tym momencie ciekawość wzięła górę i puściłam się kłusem
wzdłuż plam krwi.
Po kilku minutach bezustannego biegu dotarłam do iście fascynującego
krzaka przy którym trop się urwał. Przymknęłam oczy i uniosłam łep do
góry łapiąc górny wiatr, nic nie wyczuwszy skręciłam w lewo. Omało nie
spadłabym na ucztujacego wilka. Tak, to tej łani szukałam, lecz teraz
przypominała mi ona bardziej najzwyklejszy kawał mięsa, niż
jakiekolwiek zwierzę posiadające futro. Mruknełam coś pod nosem o nie
udanym polowaniu i odwróciłam się aby odejść. Zamyślona zaledwie kilka
kroków później ustałam na gałązkę łamiac ją. Jak na tak mały patyk
chrzęst był naprawdę głośny więc reakcja jedzacego drapieżnika była
szybsza niż wymówienie słowa "Besos". Tylko kwestią czasu było kiedy
pojawiłby się za moimi plecami. Nie miała sensu żadna ucieczka, więc z
lekka zirytowana położyłam się na wyjątkowo wygodnym śniegu, oczekując
na pojawienie się wilka.
<Ktoś? Besos ;**>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!