Obudził mnie śpiew ptaków połączony z szumem pobliskiego strumyka. Słońce powoli wschodziło, okalając ciepłym blaskiem wszelkie drzewa oraz trawy. Rozświetliło również zimne wnętrze jaskini. Przeciągle ziewnęłam, usiłując wstać. Jednak tę czynność przerwało mi coś ciężkiego i mlaszczącego na karku. Spojrzałam na ów istotę kątem oka. Zauważyłam czyiś łeb. I nie był to ten łeb Zen'a, który wszystkich irytował.
- Serio Roy? Aż taka jestem wygodna? - mruknęłam cicho, delikatnie zdejmując z karku ciemną łepetynkę basiora. Ten dwa razy zamlaskał, mruknął coś i rozłożył się praktycznie na całej szerokości groty. Moją uwagę od basiora odwrócił szelest w krzakach tuż za jasknią. Biały zwierzaczek z długimi uszami przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Nai.. - szepnęłam, przelotnie uśmiechając się do trzymiesięcznego królika. - Ciekawe, czy Czarny wystraszy się też ciebie.. - dodałam, przybierając postać białowłosej. Pogłaskałam zwierzątko po karku, spoglądając na Roy'a, który powoli otwierał oczy.
< Rooy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!