Przechadzałam się po terenach watahy. W pewnym momencie dostrzegłam
jakiś ciekawy okaz ptaka i odwróciłam głowę w tamtą stronę. Pech, a może
szczęście chciało, bym niespecjalnie zajrzała do czyjejś jaskini.
Błękitna wadera trzymała kamień, w który błyszczało coś najpierw
żółtego, a potem czerwonego. Od razu domyśliłam się, co to jest. Nie
znam tego co prawda z nazwy, ale wiem, jakie ma właściwości. Zabija na
miejscu, kiedy tylko się go dotknie. Niewiele myśląc rzuciłam się do
przodu i wpadłam do jaskini.
- Zostaw! – krzyknęłam, odpychając niebieską waderę i wytrącając jej kamień z łap.
- Auć, to Ty nie wiesz, że w cudzym domu się gospodarzy tak nie
traktuje? – jęknęła wilczyca, ocierając głowę. Cóż, może to nie było
zbyt dobre rozwiązanie, ale chciałam oszczędzić jej życie.
- Gdybyś dotknęła tego kryształu, zabiłby cię na miejscu – wyjaśniłam.
- I co z tego? – wilczyca wydawała się niewzruszona moimi słowami.
- Cóż, nic. Co mnie to obchodzi. W końcu więcej samobójców to mniej samobójców.
- Co?
- Samobójcy, czyli osoby takie jak ty, jak mi się wydaje, zabijają się. A jak giną, to ich liczba maleje. Jestem Bandera.
<Cutt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!