Kaszlnęłam cicho, czując odór martwych ciał. Gdzie ja w ogóle jestem? - zapytałam samą siebie. Pomieszczenie było wręcz mikroskopijne, a ściany były wykonane z metalu, na którym widniała zaschnięta krew. Jedyne drzwi, które widziałam, były zabarykadowane na parę spustów. Powoli podniosłam się z podłogi, nie chcąc wydawać przy tym najcichszego odgłosu. Po mojej lewej stał stół. Skalpel, piłka do metalu, dwa noże, parę strzykawek.. i krew połączona z czymś, co zapewne kiedyś było jelitem. Po mojej prawej było łóżko. O zgrozo szpitalne. I przykryte prześcieradłem, pod którym coś ewidentnie było. Bowiem biały niegdyś materiał przybrał barwę wypłowiałego brązu. Co następnie sobie uświadomiłam? Trupy. Na podłodze. Nie potrafiłabym zliczyć tego, ile martwych ciał leżało pod moimi nogami. Ciche kap,kap, kap nieopodal mnie było wręcz irytujące. Do czasu. Uświadomiłam sobie, że kapiącą cieczą była krew. Skoro była w stanie płynnym, mogło to oznaczać tylko to, że niedawno kogoś kolejny raz tu zabito. Żadna z moich mocy by mi obecnie nie pomogła, a na ratunek nawet nie czekałam. Bo któż miałby mi niby pomóc? Po chwili smętnych rozmyślań usłyszałam kroki. Dwie pary stóp zmierzały w stronę drzwi. Choć nie jestem pewna, czy ta druga osoba szła tu świadomie.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!