- Mówisz to tak, jak bym była koniem. - mruknęłam, zaplatając ręce na piersi.
- Wiesz, nie różnisz się od niego zbytnio...
- Dzięki, miło mi to słyszeć.
Jeff uśmiechnął się do mnie złośliwie, a ja oczywiście odwzajemniłam gest. Po chwili do naszego stolika przybył kelner i podał nam jedzenie.
- Obyś się tym udławił.
- Też cię lubię. - odparł, mrużąc oczy. Na jego ustach ponownie zagościł ten głupi uśmiech, który jednak tak lubiłam..
< Jeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!