17 mar 2016

Od Urazy

Jedyne, co zostawił po sobie Toma, to liścik. Odszedł, tak bez ostrzeżenia. Wracałam akurat ze spaceru, a Tomy nie było. Tylko list, który zostawił w jaskini. Najpierw uznałam to za żart, że zaraz wróci. Jednak następnego ranka się nie zjawił. Była czwarta nad ranem.
-Eli-odezwałam się do medyczki.
-Hm?
-Masz jakieś leki na uspokojenie?-Zapytałam.
-Co ty z tym tak nagle?-Zdziwiła się.
-Toma odszedł. Nie mogę spać.
Eli spojrzała na mnie ze smutkiem, po czym lekko mnie przytuliła i podała jakieś zabutelkowane zioła.
-Bierz dwa liście wieczorem-powiedziała.
-Dziękuję.
Wzięłam buteleczkę i wyszłam z jaskini. Zmieniłam się w swoją "jelenią" wersję. Jakie to głupie. Mogłam się spodziewać. Już pewnie nikomu nigdy nie zaufam. Gdyby tylko Kan-D tu była... Pocieszyłaby mnie, powiedziałaby, że wszystko będzie okay. Poszłam na polowanie. Byłam rozkojarzona, przez co wbiegłam prosto w klatkę piersiową jelenia.
-Uhh-wymruczałam i poszłam dalej. Nagle ktoś się na mnie rzucił.
-Spadaj. Jestem alfą WNZ, a nie jeleniem-warknęłam, jakby od niechcenia.
-A, to wybacz-mruknął i ukłonił się. Zmieniłam się w wilczycę.
-Nie za wcześnie na polowanie? Dopiero czwarta nad ranem-warknęłam.
-Nie za wcześnie na paradowanie jako jeleń?-Odezwał się, nie odpowiedziałam.


<Ktoś, coś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!