-Medykom skończyły się zioła na uspokojenie, więc pomyślałam, że sama ich poszukam.
-A co z tobą? Jesteś chora?-Zdziwiła się wadera.
-Nie. Toma odszedł z watahy, a ja nie mogę przez to spać, ani myśleć-westchnęłam i pogłaskałam po głowie Ren'a, który akurat do mnie podszedł. Amortencja spojrzała na mnie zatroskana. Podeszła do mnie i lekko mnie przytuliła.
-Będzie dobrze, nie martw się-uśmiechnęła się. Nie odwzajemniłam gestu, zamiast tego rzuciłam krótkie:
-Dziękuję. A ty? Co tu robisz?
-Bez powodu. Z nu...-Nie dokończyła, bo rzuciła się do tyłu, albowiem zobaczyła ducha. Zaczęła się drzeć i przeklinać, już miała uderzyć istotkę, kiedy warknęłam:
-Nie drzyj japy, Amor! To dusza małego kalibru, baka!
-Co?
Westchnęłam.
-Nic Ci nie zrobi.
<Amor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!