- Cuttle? - widziałem, jak płomień życia gaśnie w jej oczach. Czułem, jak jej ciało się rozluźnia, a ona powoli słabnie. W mojej głowie powstał istny chaos. Moje myśli plątały się, jak jakiś sznur. Robił supły, nie pozwalał mi logicznie działać. Jedynie co byłem zdolny zrobić w tej chwili to patrzeć, jak z każdą sekundą oddycha coraz wolniej.
Moje łapy trzęsły się, jakbym dostał epilepsji. Usadowiłem się w lepszej pozycji, i lekko potrząsałem waderą. Widziałem wielką, czarną plamę na jej piersi, która powiększała się coraz bardziej. W pewnej chwili zauważyłem ciemną, półprzeźroczystą sylwetkę przy jednym z drzew. Na swój sposób przypominała dym. Miała połyskujące, czerwone oczy. W pewnej chwili zniknęła, a wokół nas słychać było szyderczy śmiech. Ucichł, jak wszystkie ptaki, liście, rozmowy. Wiedziałem, co to oznacza.
Ona umiera.
Raphael, zrób coś! Ona ma w sobie truciznę, dobrze Ci znaną. Ta, której sam używałeś.
Dobrze wiesz, że zaraz zniknie z twojego życia na zawsze.
Co zrobisz, Raphaelu?
- Cutt, mów do mnie, cokolwiek. - wyłkałem jej do ucha. Dalej, Rae, nie możesz mięknąć, do kurwy nędzy! Nie płacz, Raphael...
Spieprzyłeś to.
Potok łez zaczął się po prostu lać po moich policzkach, spadając swobodnie na ciało wadery.
- Wiesz, że naprawiłeś mi życie? - przemówiła w pewnej chwili, patrząc na mnie przymrużonymi oczami. - Dzięki Tobie, nie chciałam się zabić...
- Nie mów tak, to tylko... - przerwała mi, kładąc mi prawą łapę na ramieniu.
- Raphael, ty poznałeś mnie bardziej niż jakakolwiek osoba na tym nędznym świecie. To ty stałeś się moim przyjacielem. Moim bliskim... - szeptała wyczerpana. Przycisnąłem ją bardziej do siebie, tuląc mocno.
- Ja wiedziałam, że to nadejdzie... - warknęła, niemalże się śmiejąc. Co z nią nie tak? Nie jesteś zerem, idiotko! Jesteś...
Moje łapy trzęsły się, jakbym dostał epilepsji. Usadowiłem się w lepszej pozycji, i lekko potrząsałem waderą. Widziałem wielką, czarną plamę na jej piersi, która powiększała się coraz bardziej. W pewnej chwili zauważyłem ciemną, półprzeźroczystą sylwetkę przy jednym z drzew. Na swój sposób przypominała dym. Miała połyskujące, czerwone oczy. W pewnej chwili zniknęła, a wokół nas słychać było szyderczy śmiech. Ucichł, jak wszystkie ptaki, liście, rozmowy. Wiedziałem, co to oznacza.
Ona umiera.
Raphael, zrób coś! Ona ma w sobie truciznę, dobrze Ci znaną. Ta, której sam używałeś.
Dobrze wiesz, że zaraz zniknie z twojego życia na zawsze.
Co zrobisz, Raphaelu?
- Cutt, mów do mnie, cokolwiek. - wyłkałem jej do ucha. Dalej, Rae, nie możesz mięknąć, do kurwy nędzy! Nie płacz, Raphael...
Spieprzyłeś to.
Potok łez zaczął się po prostu lać po moich policzkach, spadając swobodnie na ciało wadery.
- Wiesz, że naprawiłeś mi życie? - przemówiła w pewnej chwili, patrząc na mnie przymrużonymi oczami. - Dzięki Tobie, nie chciałam się zabić...
- Nie mów tak, to tylko... - przerwała mi, kładąc mi prawą łapę na ramieniu.
- Raphael, ty poznałeś mnie bardziej niż jakakolwiek osoba na tym nędznym świecie. To ty stałeś się moim przyjacielem. Moim bliskim... - szeptała wyczerpana. Przycisnąłem ją bardziej do siebie, tuląc mocno.
- Ja wiedziałam, że to nadejdzie... - warknęła, niemalże się śmiejąc. Co z nią nie tak? Nie jesteś zerem, idiotko! Jesteś...
- Nyaah, przestań mówić, ty mi nikniesz w oczach. - uciszyłem ją, po czym podniosłem wysoko głowę. - CZEMU TUTAJ NIKOGO NIE MA!? NIECH KTOŚ TUTAJ KURWA PRZYJDZIE, OKEJ!? - wydarłem się na całe gardło, ale nikt nie odpowiadał. Wszystko ustało, jakby czas się załamał.
Raphael, dalej, działaj!
Kompletna cisza.
Ale na to nie ma leku.
- Rae...
Może to sen?
- Powiedz mi coś...
Obudź się, miernoto!
- Z głębi... Okej...?
To nie sen. Tylko rzeczywistość.
Wziąłem się w garść, ale łzy nadal leciały. Czyste krople, każda z nich na tą czarną, pieprzoną plamę! To kurwa wszystko przez nią! Rae, opanuj się, do cholery!
- Kocham Cię, rozumiesz? Nie, nie umieraj mi tutaj, proszę... - przyłożyłem łeb do jej piersi, nasłuchiwałem.
Serce zwalniało.
- Kocham. - powtórzyłem śmielej. Czy to jedyne słowo, które powiedziałem szczerze?
< Cuttle? Omg, Rae załamany xd >
Raphael, dalej, działaj!
Kompletna cisza.
Ale na to nie ma leku.
- Rae...
Może to sen?
- Powiedz mi coś...
Obudź się, miernoto!
- Z głębi... Okej...?
To nie sen. Tylko rzeczywistość.
Wziąłem się w garść, ale łzy nadal leciały. Czyste krople, każda z nich na tą czarną, pieprzoną plamę! To kurwa wszystko przez nią! Rae, opanuj się, do cholery!
- Kocham Cię, rozumiesz? Nie, nie umieraj mi tutaj, proszę... - przyłożyłem łeb do jej piersi, nasłuchiwałem.
Serce zwalniało.
- Kocham. - powtórzyłem śmielej. Czy to jedyne słowo, które powiedziałem szczerze?
< Cuttle? Omg, Rae załamany xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!